O przezroczystym sadystycznym nekrofilu, czyli „Bestia. Studium zła” Magdy Omilianowicz

Magda Omilianowicz „Bestia. Studium zła”

Jest chłodny wieczór, a tobie uciekł autobus, więc uznajesz, że przejdziesz się na następny przystanek, żeby skrócić sobie czas oczekiwania na kolejny kurs. Otulasz się mocniej płaszczem, pocierasz ramiona, bo czujesz chłodne podmuchy wiatru i masz jeszcze takie przycupnięte na ramieniu wrażenie, że ktoś ci się przygląda. Idzie za tobą. Kątem oka widzisz, że to jakiś pokraczny facet, może jakiś bezdomny menel, powoli choć i tak za szybko dociera do ciebie jego nieprzyjemny zapach. Nie znasz go, jest taki przezroczysty, nijaki. Nie wzbudza twojego zaufania. Nie zdążysz się rozejrzeć, czy ktokolwiek jest jeszcze w twoim pobliżu, gdy pada pytanie: „Dasz mi dupy?”. To ostatnie słowa, które w życiu usłyszysz, zwłaszcza jak zaczniesz się śmiać, a nie daj Bóg krzyczeć…

O wiele łatwiej jest czytać literacką fikcję, wmawiając swojemu niepokojowi, że przecież to bzdury i autor musiał tak podkręcić atmosferę, napakować sadyzmem głównego bohatera, żeby się sprzedać i być zapamiętanym na kryminalnym poletku. I dopóki trzymałam się tej skutecznej bariery, którą włączam podczas moich literackich wypraw w brudny przestępczy świat, książka czytała się sama, choć chwilami było koślawo, bo stylizowane na wypowiedzi Pękalskiego fragmenty ocierają się o styl mistrza Yody, tylko nieco bardziej szurniętego, co nie jest lekkostrawne. Kiedy jednak coraz bardziej docierało do mnie, że to zdarzyło się naprawdę, że te osoby którym pogryziono piersi, roztrzaskano głowę kamieniem, na których zwłokach ten zboczeniec się zaspokajał, niczym nikomu nie zawiniły, ot po prostu stanęły na drodze głodnego seksu zwyrodnialca, zimny dreszcz przechodzi aż do czubków palców.

Kim jest bestia? Patrząc po tym co ma w zawsze brudnych majtkach – facetem, który jak wszystko na to wskazuje może już w 2019 roku wyjść na wolność, a że bardzo lubił przemieszczać się po Polsce, nie ma rodziny która chętnie go przyjmie pod swój dach, to pewnie będzie do spotkania, tu i ówdzie… Leszek Pękalski, bo o nim mowa, przyznał się do zabójstwa sześćdziesięciu siedmiu osób, w wieku od sześciu miesięcy do siedemdziesięciu dziewięciu lat, w większości kobiet, choć wśród ofiar było również trzech mężczyzn. Lubi babeczki: grube, chude, stare, młode, kulawe czy zdrowe – nie miało znaczenia, mówił że podobają mu się najbardziej te długowłose, chociaż jak go dopadnie chcica, to weźmie każdą, która akurat mu się napatoczy. Bo bardziej od kobiet lubi seks i jedzenie, a najlepiej seks zaraz po jedzeniu. Jest sierotą i jest chory umysłowo, więc mu wolno, prawda? Na budowie, na ulicy, w krzakach, w lesie i najlepiej z trupem, bo już się z niego nie śmieje, nie beczy i nie drze się wzywając pomocy. Ale jak błagają o litość to mu się podoba, aż często musi chwilę poczekać, bo za wcześnie ma mokre spodnie…

Czy gdyby w dzieciństwie zaznał rodzinnego ciepła, wsparcia nie tylko spowodowanego litością, to wyrósłby na ludzi? Czy gdyby jego pierwszy raz odbył się za obopólną zgodą, to nie musiałby później gwałcić? Czy gdyby szwagier kupił mu tą obiecaną dmuchaną lalę, to chociaż kilka kobiet by przeżyło? – te i jeszcze wiele innych pytań nasuwa się po lekturze, której bazą były akta sprawy Pękalskiego, wywiady z jego rodziną, osobami które miały z nim kontakt: policjantami, prokuratorem, klawiszem i innymi, pamiętającymi jego smród i kaczy chód. Wszystkie stwierdzają zgodnie, że on nie wyglądał na takiego, który by zabijał, a że lubił kobiety i bez przerwy wspominał o tym, że chciałby się żenić, przypisywano temu, że nie do końca z jego głową było w porządku.

Nie lubię reportaży, biografii, pamiętników, bo męczy mnie lektura suchych faktów, kilogramów dat i statystyk, dlatego nie sięgam po takie książki. W „Bestii” Omilianowicz wszystko było odpowiednio wyważone, połączone w spójną całość, nie sprawiając przytłaczającego wrażenia swą formą, treścią już niestety tak – bo ogromu zła nie można pomieścić w głowie. Oby nie było go więcej i wizja autorki pozostała tylko książkowym zakończeniem historii Pękalskiego…


Książka bierze udział w wyzwaniach:

  6 czyli książka którą polecisz innym, bo wbiła cię w fotel w 2016 roku

  • 14. reportaż opisujący życie w konkretnym miejscu

 

  • Mam dreszcze, kiedy myślę o tej książce, jeszcze większe, kiedy uświadamiam sobie, że więcej w niej faktów niż fikcji. Mimo wszystko chciałabym przeczytać. Nie wiem, czy dam radę przebrnąć, ale chcę!
    Pozdrawiam Justyna Książko, miłości moja

    • Słuszne dreszcze, zwłaszcza jak sobie uświadomisz, że tej fikcji literackiej jest w tej książce tak niewiele…
      Jestem ciekawa, czy na Tobie też ta lektura zrobi wrażenie. Chętnie poznam Twoją opinię. 🙂

      Serdecznie pozdrawiam 🙂

    • U mnie od planów czytelnicy do czytania gest długa droga, więc trochę poczekasz 😀

    • Znam to. 😉 Ale jestem cierpliwa. ^_^ Poza tym lubię czytać o tym, jak inni odebrali to, co ja też czytałam, więc już teraz wiem, że czekanie się opłaci, bo Twoja recenzja będzie godna uwagi. 🙂

  • O Stworku! A ja dosłownie wczoraj zamówiłam sobie tę publikację. Przeraża mnie wizja wyjścia tego psychopaty na wolność i to w tak krótkim czasie… Mam ogromną nadzieję, że obecne techniki kryminalistyczne pozwolą na przedłużenie wyroku, to zwyrodnialec, który nie powinien ujrzeć światła dziennego… Książkę chcę przeczytać, chociaż podobnie jak Ty, dość rzadko sięgam po literaturę faktu.
    Cieszy mnie jednak fakt, że autor odpowiednio zrównoważył wydarzenia i złożył to w całkiem przyswajalną całość. Pozdrawiam serdecznie! 🙂

    • O proszę, czyli trafiłam z dodaniem mojej opinii po lekturze. 🙂 Będę wyglądać, jakie wrażenie na Tobie zrobiła! 🙂
      Też mam nadzieję, że Pękalski nie będzie bezkarnie panoszył się po Polsce, bo tak dobrze mu w więzieniu, że na pewno będzie chciał tam wrócić, jeśli nie daj Bóg go wypuszczą…
      Wolę, żeby tacy zwyrodnialcy powstawali w wyobraźni, na przykład Cartera, a nie naprawdę żyli wśród nas…

      Uściski! :*

  • Bardzo przeżyłam lekturę tej książki, przeraża sama świadomość, że Pękalski za dwa lata może opuścić mury więzienia i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że dalej będzie zabijał. Polecam Ci cały ten cykl, bardzo dobry, choć mało krzepiący.

    • Pamiętam Twoją recenzję i zdecydowanie podzielam Twoje odczucia po lekturze!!
      A z tego cyklu mam jeszcze „Inną duszę” Orbitowskiego, więc jeszcze będę wgryzać się w Na F/aktach. 🙂

      Moc pozdrowień ślę! :*

  • Stworku,
    wspaniale wyraziłaś uczucia, emocje i wstrząsy, które towarzyszą tej lekturze. Masz rację, że fikcja wchodzi jakoś konkretniej, bez stawania w gardle, a tu… cóż, trudno spać spokojnie, kiedy taka Bestia stoi u wrót wolności.

    Mnie ta książka bardzo się podobała (o ile użycie tego słowa jest tu właściwe), czytałam z zainteresowaniem i przestrachem… Dobra, mocna, przerażająca, a podana w tak proste formie.

    Wspaniała recenzja :*

    • Dziękuję Puchatko za tak wiele ciepłych słów! 🙂
      Myślę, że Twoja recenzja tej książki mocno poprzestawiała moje czytelnicze priorytety, dlatego przeczytałam ją prędzej niż później. I nie żałuję, bo siedziała mi w głowie i dalej towarzyszy mi ten niepokój, że tacy ludzie żyją wśród nas i przez papierkologię, zadeptanie śladów i inne nieudolności śledczych, mogą być bezkarni, a jeśli nawet się ich ukarze, to wyrok można skrócić „za dobre sprawowanie”. Straszne…

      Tulę Cię do serducha! :*

  • Ciarki przechodzą, że faktycznie ktoś taki może wyjść na wolność. Chociaż naszemu wymiarowi sprawiedliwości do ideału daleko.

    • Niestety papierkologia, do tego układy i układziki mącą zdecydowanie. Oby coś się zmieniło i tacy ludzie, jeśli w ogóle tego zwyrodnialca można nazwać człowiekiem, byli odizolowani zanim wyrządzą jeszcze więcej zła…

    • I w takich chwilach chciałabym, żeby kara śmierci wróciła.