Tam gdzie puszczyk pohukuje, gęsia skórka się maluje – czyli „Dom na Wyrębach” Stefana Dardy

Stefan Darda „Dom na Wyrębach”

Nie ufam swojej wyobraźni i uznaję ją za zbyt bujną (zwłaszcza w zetknięciu ze zjawiskami paranormalnymi), więc nie wystawiam jej na próbę horrorami. Filmowych po prostu nie mogę oglądać, bo potem długo leczę się ze strachu, który w żaden sposób nie chce opuścić mojego ciała, choćbym nie wiem jakie „egzorcyzmy” odprawiała. Z książkowymi jest o tyle lepiej, że czując narastające napięcie jestem w stanie się choć minimalnie przygotować na to „buuu” (zawsze też można przed kulminacyjnym momentem lekturę zamknąć), mimo wszystko jednak zdania co do tego rodzaju literatury nie zmienię i nie będę jej czytać (i już żadne wyzwanie książkowe mnie nie zmusi ;)), choć Darda robił wiele żeby mnie przekonać swoim „Domem na Wyrębach”.

Bo oto mamy historię o Wyrębach, malowniczej wiosce na wygwizdowie, gdzie psy szczekają nie tylko pyskami, za to żurawie sejmiki odprawiają często. Tam zamieszkał Marek, nasz główny bohater, który po rozwodzie (z winy swojego niesfornego przyrodzenia, że tak to ujmę delikatnie), postanowił znaleźć sobie dom daleko od zgiełku wielkiego miasta i tam starzeć się spokojnie, wsłuchując się w świergot ptaków na punkcie których od zawsze miał hopla. O życiu Marka wiemy sporo, bo autor dość skrupulatnie opisuje nam poszczególne czynności z jego codzienności. Jednych to znuży, innym będzie się podobało, bo dzięki temu można wyobrazić sobie drobiazgi, jak choćby kształt szkła wbitego w stopę, układ ptasich piór, czy inne błahostki pewnie często niezauważane w tym pędzącym świecie. Ma to swój urok i czyni tę książkę mniej straszną i taką swojską, przynajmniej dla mnie.

Marek kupił swój dom za bezcen, bo poprzedni właściciel w nim zmarł i odnaleziono go po kilku dniach. I po tym zdaniu moja wyobraźnia zaczęła szaleć, a serce biło mocniej, bo spodziewałam się, że upiór się pojawi, będzie wył i zawodził i w ogóle katastrofa. Darda jednak nie był aż tak przewidywalny i owszem „wywołał” ducha, ale z zupełnie innej historii. Oprócz Leśniewskiego (nazwisko Marka) w Wyrębach mieszkał jeszcze Jaszczuk. Wszyscy ostrzegali głównego bohatera przed tym dziwakiem, a i sam Marek poczuł się na jego terenie niemile widziany, zwłaszcza po tym, jak podczas jego nieobecności ktoś poprzestawiał mu rzeczy w domu. Nurtowało go jednak, dlaczego sąsiad noc w noc pali świecę, skoro mógłby korzystać z elektryczności. Wkrótce miał się przekonać dlaczego akurat wybrał taką formę oświetlenia…

Jest mi strasznie trudno ocenić tę książkę na tle innych horrorów, bo jak wspomniałam nie sięgam po tego typu literaturę. Nie wiem, czy pomysł autora na zjawę jest ambitny, czy może infantylny, czy poszedł po najmniejszej linii oporu, czy może wyniósł się na wyżyny powieści grozy? Po prostu nie wiem. Gdybym z tej historii wycięła wątek paranormalny i zastąpiła go jakimś przyziemnym zwyrodnialcem, to myślę, że moja ocena byłaby całkiem wysoka, bo książkę czytało się po prostu dobrze, łapiąc klimat wiejskiej sielanki. Myślę, że dużą zasługą są tu żywe dialogi i całkiem niezła kreacja bohaterów: Huberta, Antka i Marka, którzy byli na tyle barwni, że czekało się na sceny z ich udziałem. Mając jednak wciąż gdzieś z tyłu głowy, ze to horror, gdy tylko w książce gasło światło, ja miałam ochotę schować się pod kołdrę i nie czytać dalej, bo każde stuknięcie w domu i dźwięki które wydaje lodówka, dodatkowo potęgowały mój niepokój, zwłaszcza w scenach skradania się, a już szczególnie rozkopywania grobu… Brrr.

Dardzie udało się mnie wystraszyć, tylko że ja jestem przypadkiem beznadziejnym i po prostu bardzo, ale to bardzo nie lubię opowieści o duchach, upiorach, strzygach i innych paranormalnych kuzynach tychże. Nie będę więcej sięgać po książki autora z gatunku tych horrorzastych. Jeśli napisał/napisze coś dla mnie bardziej lekkostrawnego, to chętnie zajrzę pod okładkę jego książki, bo odpowiada mi jego styl, to jak opisuje otoczenie i przyrodę, i w sumie ciekawa jestem co też wypłynie z jego wyobraźni, bo na pewno na jej brak nie może narzekać i to widać już po jego debiucie – „Domu na Wyrębach”. 🙂 (żałuję, że nie posłuchałam audiobooka – uwielbiam Wiktora Zborowskiego!!! <3)

/Wyniuchałam, że w 2015 roku pojawił się thriller „Zabij mnie, tato”, więc myślę, że prędzej czy później sięgnę po tę książkę, żeby zobaczyć autora w nieco innej odsłonie 🙂 /


Książka bierze udział w wyzwaniach:

  czyli czwarta książka ze stosiku książkowego

 

HORROR POLSKIEGO AUTORA

  • Pamiętam, jak przeżywałam każde skrzypnięcie drzwi…, jak cząstki ziemi powoli odkrywały rozkopywany grób…, jak nieustannie czułam czyjeś nieobecne spojrzenie… „Dom na Wyrębach” okazał się dla mnie naprawdę dobrym i przerażającym horrorem, ale podobnie jak Ty, nie mam doświadczenia w literaturze grozy paranormalnej i nie miałam szansy porównać tej pozycji do innych perełek gatunku. Cieszę się jednak, że podołałaś trudnemu zadaniu i dostrzegłaś w pozycji Dardy obecną tam sielskość. „Zabij mnie, tato” to książka, o której przeczytaniu myślę od czasu jej ukazania. Myślę, że obie odnajdziemy się w niej niemal stuprocentowo. Pozdrawiam serdecznie! 🙂

    • Zbudowałaś klimat grozy tymi pierwszymi zdaniami komentarza… Aż musiałam szczelniej opatulić się kocem! 😛
      No cóż Miłeczko, tak jak pisałyśmy w komentarzach pod Twoją recenzją „Domu na Wyrębach” jesteśmy przypadkami, które Cartera i innych thrillerowców pochłaniają z niepokojem, ale kiedy nam się spuści puszczyka i kilka razy zapuka w okno, to wyobraźnia zaczyna płatać figle i rodzi się ten strach, który nie jest już tak fajny. 😛
      Bardzo jestem ciekawa „Zabij mnie, tato”, a także czy taka odsłona autora przypadnie Ci do gustu. 🙂 Trzeba będzie złowić tę lekturkę. 🙂

      Serdeczności ślę! :*

  • No proszę, Stworek postanowił się bać, chociaż zapewne przyczyniła się do tego Miłka ze swoim wyzwaniem. Jeśli ogarnę się jakoś sensownie, bo ostatnio strasznie zabiegana jestem, to też mam zamiar pobać się w grudniu, tyle, że z panią Pypłacz 🙂

    • Zdecydowanie oszczędziłabym sobie tego bania, gdyby nie wyzwanie. 😉 Chociaż, jak teraz tak patrzę już po lekturze, to stwierdzam, że Darda całkiem nieźle pisze, dlatego planuję coś jeszcze czytnąć tego autora, ale już nie z upiorną otoczką. 😉
      Bardzo jestem ciekawa Moniczko, czy będziesz równie zestrachana jak ja, kiedy sięgniesz po horror. 🙂
      Całusy! :*

  • Zmierzę się z tym całym strachem z przyjemnością – przydałby mi się taki porządny, przerażający kop 🙂 Stworku, zachęciłaś mnie, bardzo, bardzo! Żadnej powieści autora nie czytałam, ale już, że zacznę od tej – uchylę drzwi, zajrzę do grobu. Mrrr!

    Ja wiem, że nie można się ciszyć z czyjegoś przestrachu, ale Twój podziałał na mnie bardzo motywująco. Chyba taka rekomendacja przemawia najbardziej – wyciek uczuć i emocji, drżenie pod kocem i spłycony oddech. Przeczytam!

    • Ty to Puchatko masz nerwy ze stali. 😉 Ja muszę po tym horrorze „odkazić” się thrillerem, bo najlepiej strach zwalczać strachem. 😛
      Cieszę się jednak, że moje rozedrganie jest tak zachęcające. 😉 Na pewno tego się nie spodziewałam. ^^

      Uściski :*

  • Podejście do tego gatunku mamy takie same. Do tego autora również;) mam na koncie jedną jego książkę, i chociaż bałam się jak cholera to musiałam ją po prostu doczytać:p

    • Coś w tym jest. 😉 Też mimo strachu nie mogłam odłożyć lektury, bo miała coś w sobie. 🙂 Ciekawe, czy thriller w wykonaniu autora będzie lekturą trudną do oderwania się? Oby! Mam zamiar się przekonać. 🙂

      Serdecznie pozdrawiam 🙂

  • Pierwsza i ostatnia jaką przeczytałam to „Zabij mnie, tato”. Na razie nie planuję następnych głównie z tego powodu, że to niezły mindfuck był.

    • O proszę, dobrze wiedzieć. Muszę się przekonać na własnej skórze, jak jak odbiorę tę książkę. 🙂 Jestem jej ciekawa, mimo wszystko. 🙂

    • Polecam ale na lepszy humor. Nie czytaj w gorszym nastroju; )

  • A ja lubię się bać i myślę, że dam się przestraszyć Stefanowi Dardzie 🙂 A thriller „Zabij mnie, tato”, z tego co widziałam, też jest interesujący.

    • Skoro lubisz się bać, to ta książka może okazać się dla Ciebie za lekka. 😉 Ale polecam się przekonać. 🙂

      Uściski ślę i dziękuję za Twój odzew. 🙂 :*