Bez słowa dźwięków wymowa, czyli „Dziewczę z sadu” Lucy Maud Montgomery

Lucy Maud Montgomery „Dziewczę z sadu”

Czy rudy się ożeni? Czy muzyka wyraża więcej niż tysiąc słów? Jak oswoić brzydkie kaczątko? Po co łazi się do sadu? Zobaczmy, co na te pytania odpowie Lucy Maud Montgomery, serwując kolejną historię o miłości. 🙂

Marzenia są zawsze piękne, choć niekoniecznie znajdują odbicie w rzeczywistości.

Eric jest dobrze zbudowanym przystojniakiem, który skończył szkołę z wyróżnieniem. Nie ma zamiaru jednak iść naukową ścieżką i chce pomagać ojcu w dobrze prosperującej firmie. Ma dwadzieścia parę lat, więc czas najwyższy, żeby zaczął oglądać się za pannami. Na uczelni swatali go z jedną, którą on traktuje jedynie jako kumpelę.  Zawsze twierdził, że kieruje się rozsądkiem, więc nie chce nawet słyszeć, że jego serce może ulec miłostce, przed którą ostrzegają go przyjaciel i ojciec, twierdząc że przyjdzie kryska na Matyska.

Przyjaciel Erica podupadł na zdrowiu, więc śle do niego list z prośbą o zastępstwo w niewielkiej szkółce w mieścinie na wyspie. Mężczyzna bez wahania przyjmuje posadę nauczyciela, szybko zyskując sympatię tamtejszej ludności. I pewnie dni płynęłyby w sielankowej rutynie, gdyby Eric nie wybrał się do starego sadu… Otoczony niezwykłą muzyką skrzypiec, dostrzegł wśród drzew anielskie wręcz stworzenie, które dzięki plastycznych opisom woni kwiatów i kolorów zaserwowanych przez autorkę powieści, zyskało dodatkowo sto punktów więcej do urody. Kim jest owa nieziemska istota? Czy Eric wdepnął na strzałę amora? Jak wiele jest w stanie poświęcić, żeby zbliżyć się do tej płochliwej nimfy, która na dodatek nie może mówić?

Montgomery tym razem serwuje opowieść dla młodszych dziewcząt, bo starsze, zwłaszcza literackim i życiowym stażem, kobiety nie jest tu w stanie nic zaskoczyć. Ale czy tego typu romantyczne książki zawsze muszą zaskakiwać? „Dziewczę z sadu” czyta się niezwykle przyjemnie, a nowy przekład czyni z tego klasyka lekturę, której treść niesie nas sama, przez plastyczne opisy wiejskiej przyrody i zapach kwitnących kwiatów, które zdają się być bardziej wonne, gdy obok nich rozkwita miłość. Autorka zadbała, żeby historia nie była banalna, żeby mężczyzna musiał się trochę nabiegać i mieć pod górkę, a poboczne postacie cechowała wielobarwność, która całej historii dodaje smaczków i wskrzesza w odbiorcy refleksję. Już sam wątek niemowy i jej matki, a także środowiska w którym się wychowała, wywołuje pragnienie dowiedzenia się czegoś więcej, wygrzebania przyczyn ludzkich zachowań i podjęcia próby ich zrozumienia. Eric też nie jest papierowym chłoptasiem, tylko gościem, który w sytuacjach wymagających posiadania jaj, te jaja posiada. Jedyne do czego można się przyczepić, to urwanie niektórych wątków, przez co nie wiemy co dzieje się z kilkoma postaciami (ja na przykład jestem ciekawa czy umarł pewien chłopina, czy może hajtnął się i płodzi dzieci 😉 ).

Myślę, że dla fanów „Ani z Zielonego Wzgórza” ta niewielka objętościowo lekturka będzie przyjemnym kąskiem, choć pewnie nie okaże się torcikiem bezowym, a jedną z bez składających się na torcik. Mnie się podobało, choć pupy nie urwało. 🙂


Książka bierze udział w wyzwaniu:

  0 czyli książka wydana przed rokiem twojego urodzenia

  • Ależ interesujący zestaw pytań na początku recenzji! 🙂
    Myślę, że takie pozycje nie wymagają elementu zaskoczenia i właśnie w tym tkwi ich urok. Dobrze też, że męski bohater musiał włożyć trochę wysiłku, aby dotrzeć do serca wybranki, ale delikatnie szkoda niedokończonych wątków. Przyznaję, że twórczość autorki bardzo ceni moja siostra i wiem, że ta książka z pewnością powinna znaleźć się w jej bibliotece. Pozdrawiam! 🙂

    • Łudzę się, że te wątki były dokończone, ale gdzieś Montgomery wiatr zwiał rękopis i wyszło, jak wyszło. 😉 Od czego się też ma wyobraźnię! 🙂
      Jeśli siostra lubi twórczość autorki, to myślę, że książka ma duże szanse się jej spodobać. 🙂
      Serdecznie pozdrawiam 🙂

  • Ja chyba jakaś dziwna jestem, a uświadomiłam to sobie całkiem niedawno! Większość dziewczyn wspomina Anię z wypiekami na twarzy, bo ulubiona, bo najlepsza, bo to książka ich dzieciństwa, która odmieniła ich życie. A ja? Po nie to spłynęło. Przeczytałam, owszem. Pośmiałam się i może nawet wzruszyłam, ale szału na Anię nie było.

    „Dziewczyny z sadu” nie czytałam i już nie przeczytam, już jestem za stara i jeszcze brak we mnie fascynacji taką literaturą. Następne pokolenie – moja córa – dostanie cały zestaw 🙂

    • Ja czasem, mimo sędziwego wieku 😉 , lubię sięgnąć po lekkostrawny klasyk. 🙂 Anię lubiłam, zwłaszcza serialową odsłonę ^^
      Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś Córa będzie zachwycona, a Puchatka już przeczyta wszystkie książki na świecie, więc zrobi się miejsce na twórczość Lucy, inną niż Ania. 😉
      Uściski! :*

    • Nie ma szans na przeczytanie wszystkich, a nawet na jakiś pojedynczy procent… promil może? Pewnie też w porywach.

      Ja też lubię sięgnąć czasem po coś „starego” :D, po prostu Lucy już za mną, a zielone włosy miała okazję oglądać w lustrze 🙂

      Zaczęła wczoraj czytać „Dziewczyny”. Już dziś dziękuję Ci za polecenie tej książki – robi wrażenie (mam nadzieję, że znajdę dzisiaj chwilę na lekturę).

      Buziak dla ulubionego Stworka! :*

  • Czytałam jak byłam podlotkiem i jeszcze miałam fazę na Lucy Maud Montgomery. Sentymentalną podróż mi zafundowałaś, za co dziękuję.

  • Kaśka P.

    Jestem jak najbardziej na tak 🙂

    • Cieszę się. 🙂 Przyjemnej lektury! 🙂
      Pozdrawiam 🙂

  • Może to dziwnie zabrzmi, ale Montgomery swojego czasu czytywałem i nie tylko szkolną „Anię”. Autorka potrafiła zawrzeć w swoich książek dużo mądrych treści, wartościowych – tak sądzę – także dla mężczyzn 🙂

    • Oj tak, zgadzam się w zupełności. 🙂 Miała talent, żeby poruszyć wiele kwestii, myślę że ponadczasowych, dodając im otoczkę, która tak pięknie oddziaływała na wyobraźnię, przez co może nawet łatwiej było dostrzec wiele wartościowych rzeczy i przemyśleć co nieco w odniesieniu do swojego życia. 🙂 To miłe, że nawet panowie umieją to docenić! 🙂
      Serdecznie pozdrawiam 🙂

  • Czytałam to już jakiś czas temu 🙂 Nie jest to lektura, do której bym wielokrotnie jakoś wracała, ale miło ją wspominam 🙂 Pamiętam nawet imiona bohaterów – ale spokojnie, tylko głównej pary 😀
    Zakładka do Przyszłości

    • O, pamiętać imiona głównych bohaterów, zwłaszcza przy tak zacnym tempie czytania – no, no, no, to już coś. 🙂 Myślę, że Montgomery byłoby miło, że nawet jej dobra, ale nie bardzo porywająca książka jednak gdzieś tam zostaje w głowie. 😉
      Pozdrawiam 🙂

  • Bardzo lubię twórczość Montgomery, a że tej książki jeszcze nie czytałam, to chyba najwyższy czas nadrobić zaległości. 🙂

    • Jeśli lubisz twórczość tej autorki, to książka nie powinna Cię rozczarować. 🙂 Samych przyjemności z lektury życzę! 🙂
      Pozdrawiam 🙂

  • Montgomery uwiodła mnie, gdy byłam w podstawówce. Ania po prostu zdobyła całą moją dziecięcą sympatię – wszystkie książki serii pochłonęłam jednym tchem, więc „Dziewczę z sadu” na pewno do mnie trafi. Krótki powrót do mojej królowej. 🙂

    • Super, że Montgomery wywoływała w Tobie tyle ciepłych uczuć. 🙂 Mnie również urzekała jej twórczość, dlatego teraz doczytuję sobie książki nieaniowe, żeby znów dać się porwać wyobraźni autorki. 🙂
      Uściski Kryś :*