Niezwykle smaczny romantyczny pączek, czyli „Romeo Romeo” Robin Kaye

Robin Kaye „Romeo Romeo”

O tym, że pączki kuszą (nie tylko w tłusty czwartek), przekonał się chyba niejeden słodkolubny ludek. Dobrze wysmażone mają chrupiącą skórkę, a prawdziwa marmolada z róży jest nie tylko smacznym „farszem”, lecz również afrodyzjakiem, który zapachem przyciąga spragnionych frykasa klientów. Hmm, ale jak to ma się do książki, którą właśnie przeczytałam? Otóż doszłam do wniosku, że romansidła są jak pączki: chociaż wiesz, że są przewidywalne i jedyne czym mogą cię zaskoczyć, to polewa (okładka) lub nadzienie (mniej lub bardziej wyraziste), to wciąż zajadasz się nimi z przyjemnością.

Uważał, że nie można dać szczęścia komuś, kto jest nieszczęśliwy. Można tylko dodać własne szczęście do cudzego.

Diabloprzystojny Nick Romeo (ach te niebieskie ślepia), jest samochodowym potentatem. Kiedy w dzieciństwie wymarzył sobie Ferrari, a później dostrzegł taki samochód w jednym z salonów, pokochał tę branżę i zbił na niej fortunę. Jako, że jest piękny i bogaty, to panienki zmienia jak rękawiczki i nigdy nie musi gonić tak zwanego króliczka. Może do woli wybierać i przebierać w ich futerkach, a także testować ich kondycję w łóżku. Aż do dnia, gdy na jego drodze wyrasta furiatka, przeklinająca w kilku językach…

Przez chwilę zastanawiała się, czy patrzenie na Nicka jest w stanie spalić tyle samo kalorii, co bieganie. Gdyby tak było, wszystkie kobiety mogłyby wyrzucić adidasy do śmietnika.

Jest niedzielny wieczór. Rosalie łapie gumę. Brat, który obiecał zadbać o dokupienie jej koła zapasowego, olał sprawę, dlatego dziewczyna wydzwania do wszystkich znajomych i swojego faceta, żeby pomogli jej i jej rozkraczonemu żółtemu garbusowi. Jak na złość nikt nie odbiera, więc Rosalie pozostaje tylko rzucać mięsem (temperamentna Włoszka) i czekać na zbawienną lawetę. I jak to w romansidłach bywa, akurat przejeżdżał tamtędy Nick (lawetą, a jakże!). Nieufna kobieta nie chce wsiąść do jego pojazdu, nie rozpoznaje w nim playboya (podejrzewa, że jest gwałcicielem lub innym psychopatą), w końcu jednak obdarza go odrobinką zaufania (feromony w powietrzu buzują) i pozwala odwieźć się pod dom. Nickowi od razu wpada w oko (pewnie przez to, że sama uważa się za ludzika Michelin). Pada propozycja randki, którą zbywa, wszak trwa od dwóch lat w nudnym związku. Poza tym w domu czeka na nią coś jeszcze…

Dave, który według mnie powinien dostać psią statuetkę psiego Oskara, jest rewelacyjnym urozmaiceniem akcji tej powieści! Mądre psisko zawsze znajduje się tam, gdzie powinno i nadaje wielu sytuacjom komizmu. On dobiera pani partnerów, przeżywa rozterki bohaterów i wiernie towarzyszy w smutkach i radościach. (Nie wiem czemu od razu miałam przed oczami Maksia ze zdjęć Agi z bloga nieterazwłaśnieczytam :))

Zarówno Rosalie, jak i Nick nie chcą się wiązać, nie szukają mężów/żon. Mają zasady, które… notorycznie łamią, ponieważ ciągle ich ku sobie jakaś niewidzialna, ogromnie magnetyczna siła, która stopniowo będzie zmieniać ich życiowe priorytety. Nie obędzie się bez kłamstw, niedopowiedzeń, przykrości i łez. Czy ta historia skończy się happy endem? Czy don juan się ustatkuje, a furiatka zaaplikuje melisę?

Książkę czyta się z wypiekami na twarzy (mamy kilka pikantnych scen łóżkowych napisanych z finezją) i nie można się od niej oderwać. Zgrabnie skonstruowana fabuła i dowcipne dialogi sprawiają, że chłonie się ją bardzo szybko, czerpiąc z tego przyjemność. To prawdziwy pączek, który cieszy i wręcz nie wypada go sobie odmówić! 🙂

  • Jak tylko napisałaś, że Rosalie złapała gumę, to już podświadomie czekałam na ten fragment zdania: „akurat przejeżdżał tamtędy Nick (lawetą, a jakże!)”, normalnie wiedziałam, że się pojawi, a nie znam tej historii. Jak ja lubię słodko romantyczną przewidywalność wydarzeń takich powieści 🙂
    Właśnie sobie odhaczyłam tytuł na LC, jako ‚do przeczytania’, coś czuję, że i u mnie wyskoczy rumieniec na twarzy przy niektórych scenach. A diabloprzystojnego Nicka już kocham! Pozdrawiam serdecznie! 🙂

    • Myślę, że to może być niezła „odprężarka” po ciężkich tematach, które ostatnio czytujesz. Powzdychać można, uśmiechnąć się. I wbrew pozorom nie jest tak gładziutko, bo zwroty akcji też się znajdą. Romeo zachęcająco wypina pierś, skuś się Miłko, skuś… 😉 Pozdrawiam 🙂

    • Jak dorwę, to może uda mi się niedługo przeczytać, bo masz rację, otoczyłam się trudnymi tematami ostatnio :).

  • Kaśka P.

    Aleś mi zrobiła smak na pączka… ech 🙁 cóż, książka raczej nie dla mnie- z zasady omijam takie słodziutkie historie szerokim łukiem 🙂

    • Rozumiem. 🙂 Mnie czasem nachodzi smak na romansidło, a jak jest dobrze napisane (jak w przypadku tej lekturki), to zdecydowanie poprawia humor. 🙂
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

  • Niebieska zakładka

    No, piękne romansidło. 🙂 Już okładka mówi sama za siebie. 🙂 Hmm, raczej nie przeczytam, bo już po Twojej recenzji wiem, jak ta książka się skończy, ale na pączka to narobiłaś mi smaka. 🙂 Tylko bez róży, a z marmoladą truskawkową w środku poproszę. 🙂

    • Hehehe, powinnam sprzedać tę opinię do jakiejś cukierni, mieliby pączkowy zbyt. 😉
      Książka jako odstresowywacz i odmóżdżacz spisze się dobrze, także Zakładeczko nigdy nie mów nigdy. 😉 Może kiedyś pojawi się w zestawie z pączkiem truskawkowym… 🙂

  • Rzadko sięgam po romansidła – często odrzucają mnie już same okładki, a i nader przewidywalna fabuła nie kusi zanadto… Ale i tak czasami mam ochotę na lekką i niezobowiązującą lekturę, więc może kiedyś sięgnę po ten tytuł! 🙂

    • To prawda, zaskakujących romansideł ze świecą szukać. Ale czasem warto dać odpocząć zmęczonym szarym komórkom i wkręcić się w dobrze napisaną historię, która wręcz sama się czyta. 🙂 Jak Ci kiedyś wpadnie w łapki, wraz z pączkiem ;), to zerknij. 🙂 Kto wie, może Cię zaskoczy… 🙂 Pozdrawiam 🙂

  • Agnieszka K.

    Po romansidła sięgam rzadko, ale bywa, że sięgam 🙂 Natomiast w przypadku tej książki i Twojej rekomendacji w stu procentach kupiłaś mnie psim bohaterem! Jak jest psiak, który odrobinę dyryguje swoją pańcią dobierając jej partnerów, to ja po prostu muszę ją przeczytać 😀 Bez dwóch zdań! Do tego pączek bez kalorii, mam ochotę go zjeść ;)) Pozdrawiam ciepło 🙂

    • Od razu pomyślałam, że książka Ci się spodoba. 🙂 Sama jestem psiarą, więc czworonożny przyjaciel głównej bohaterki skradł moje serducho. 🙂
      Mam nadzieję, że złapiesz ją na jakiejś kuszącej promocji i będzie przyjemnym zaczytaniem. 🙂 Uścisków moc ślę! :*

    • Agnieszka K.

      Już ją znalazłam za 11,91 ;))) Rany, tylko czemu ta okładka taka paskudna ;)) Ale zaufam Tobie, jak czworonóg skradł Twoje serce to i moje z pewnością skradnie ;)) Zapoluję na nią ;)) Również mocno ściskam :*

    • Agnieszka K.

      Już ją mam! Teraz szukam czasu, na jej przeczytanie 😉

  • Proszę proszę! Brzmi naprawdę smakowicie 🙂 I do tego ten przystojny potentat samochodowy, czuję że mogłabym spędzić z tą książką kilka świetnych chwil 🙂 A zasady są przecież po to żeby je łamać, tak? 😉

    • Jest smakowicie, poczynając od faceta-ciacha, po serwowane przez niego potrawy, pikantne sceny i cięte dialogi. Nic tylko pożerać książkę wzrokiem. 😀

  • !! Jestem straszliwie podekscytowana! Coś dla mnie! Dowcipnie, seksownie i romantycznie, na pewno przeczytam :)) a porównanie do pączków… nie ujęłabym tego zgrabniej!

    • Obawiam się, że Twoja romansowa poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko, więc ten „pączuś” może okazać się tylko małym pączkiem, a nie wielkim pąkiem. 😛 Ale kto wie, kto wie, może akurat spodoba Ci się. 😉 Ścisk! :*

    • Zgłoszę się z wrażeniami :*
      Ścisk!