No i skrzętnie budowana wieża z klocków runęła. Czy Emely zrehabilutuje się w tym tomie? Czy to „coś”, co łączy bohaterów jest faktycznie miłością i warto o to walczyć? Zanurzmy się w turkusowych oczętach Elyasa i spróbujmy znaleźć odpowiedź…
Milczenie Elyasa jest nie do zniesienia. Emely oczywiście przejawia totalną niekumację, nie łączy rzucających się w oczy faktów i wciąż liczy, że spotka kiedyś Lukę. Postanawia wybrać się na halloweenową zabawę, na którą zaprosili ją przyjaciele turkusowookiego. Ma nadzieję, że spotka Elyasa, zapyta go co się stało, bo przecież wszystko po nocy namiotowej wskazywało na to, że czynią postępy w znajomości i zbliżają się do siebie. Oni jednak nie potrafią iść do przodu. Gdy uda im się wykonać jeden krok, od razu robią ze trzy w tył. 😉 Wiele emocji duszą w sobie, nie potrafią ich powiedzieć wprost, przez co dzieciny cierpią, choć mogliby nie tracić tego czasu na smutki i rozkręcać swój związek. Czy przebrany za wampira Elyas i jego krwawy kąsek Emely (ubrana w koszulkę „Ugryź mnie”), odnajdą wreszcie siebie? Co jeszcze musi się stać, żeby tych dwoje było/nie było razem?
– Gdyby życie toczyło się tak, jak sobie życzysz, jeszcze siedziałabyś w brzuchu twojej matki.
– Teraz, kiedy wiem, jak wygląda świat na zewnątrz, sądzę, że byłaby to całkiem mądra decyzja!
Szczerze powiedziawszy miałam cichą nadzieję, że ten tom będzie pisany z punktu widzenia pana Schwarza. No, ale skoro książka fabularnie nie zaskakuje, to tym bardziej nie mogłam spodziewać się takiego zabiegu. 😉 A tak w ogóle to kim jest Elyas (bo kapnęłam się, że nie powiedziałam nic o tej postaci!)? Student medycyny chcący tak na serio pomagać ludziom, kochający brat i solidny przyjaciel, do tego przystojniak z całkiem sporą ilością oleju w głowie, który mimo iż jest bogiem seksu potrafi zacisnąć jądra i wytrzymać bez tej uciechy przez trzy miesiące ( wow! 😛 ). Ma sporych rozmiarów… mustanga ( i twierdzi, że nie tylko samochód :P) i wrażliwą duszę, choć zakrytą pod maską luzaka i zadufanego w sobie bubka. Polubiłam tę postać, pewnie przez słabość do niebieskich oczu (a on ma turkusowe, czyli to level wyżej, więc koniecznie plus sympatii poleciał w jego kierunku ;)).
Ten tom jest o wiele spokojniejszy, powiedziałabym, że bardziej refleksyjny (okej bliski kontakt z Panem Krzakiem i upojenie alkoholowe przyprawiają o uśmiech ;)). Mniej w nim pazura, więcej nieporozumień, które ciachają niczym miecz obosieczny. Można powiedzieć, że tu bardziej chodzi o uczucia, a nie o walkę o nie. Więcej wyrzutów sumienia, smutku spowodowanego własną głupotą. Przyglądamy się bliżej postaciom, ich rodzinom, relacjom między przyjaciółmi i uświadamiamy sobie, jak niewiele było trzeba, żeby ta historia pognała innym torem. Czy przez to jest nudno? Nie. Jest inaczej i ma się wrażenie, że akcja trochę bardziej skupia się na Elyasie, a nie na Emely, jak to działo się w „Lecie koloru wiśni”.
Porzuciłam starania, by to sobie zracjonalizować, i zamiast tego zaczęłam się cieszyć chwilą. Czy to nie z nich składało się życie? Doskonałość mogła istnieć tylko przez moment. A ja chłonęłam ten, który nastał, każdym porem mojej skóry.
W końcowych rozdziałach następuje kumulacja treści i apogeum lovestorowości. Wreszcie do głosu zostaje dopuszczony turkusowooki i możemy poznać jego punkt widzenia. Na pewno niejedna wrażliwa dusza wychlipie co najmniej paczkę chusteczek, nie daj Bóg osmarka książkę – warto więc mieć przy sobie jakieś zabezpieczenie. Muszę przyznać, że ładne to było. 🙂 (Powstrzymuję palce, żeby nie napisać nic więcej ;)).
I pokuszę się o ogólne podsumowanie obydwu tomów: jeśli masz ochotę poczytać o dwudziestoparolatkach, a przede wszystkim lubisz historie w stylu filmu „Masz wiadomość” (uwielbiam ten film! Oglądałam go setki razy i pewnie jeszcze co najmniej setka przede mną ;)), gdzie nie zabraknie humoru, ale także wybuchowej mieszanki smutku, słodkości, goryczy, euforii, a przede wszystkim miłości tej kiełkującej w młodości, ale nie mającej możliwości się rozwinąć, bo przykryta została kamieniem nieporozumień – to książki dla Ciebie. Wciągnięcie gwarantowane, a i łezka wzruszenia może zakręcić się pod powieką. Ja czuję się odmłodzona, a przepychanki Emely i Elyasa przypominały mi moje młodzieńcze damsko-męskie perypetie, na które chętnie spuściłabym kurtynę milczenia. 😛
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina! 🙂
Książka bierze udział w wyzwaniu: