„Goniąc cienie”, czyli o twórczości pani Bilewicz słów kilka

Marta Bilewicz „Goniąc cienie”

To nie będzie przydługa opinia, tylko tak zwana czytelnicza „krótka piłka”. 🙂

Dałam się porwać Sokołowi, który zaniósł mnie wprost do Chicago, gdzie przystojny Szczęściarz, oprócz sensacji, dostarczył też sporą dawkę uczuć, pragnień i romantycznych uniesień. Wszystko płynnie opisane w książce, w której cienie przeszłości rzutują na losy bohaterów, mącąc i podsuwając przeciwności losu. Jak pięknie, że jest grupa przyjaciół, którzy stawią temu czoła!


To było całkiem przyjemne spotkanie z twórczością Pani Bilewicz. Może zaliczyłabym tę książkę do kategorii: babskie czytadło (bo namiętności rządzą wśród naszych bohaterów, a większość sytuacji ma happy end, czyli bajkowo!), jednak czas spędzony na lekturze nie jest stracony. Chcesz pościgi – masz, chcesz strzelaninę – również tego zakosztujesz, a może marzysz o wyprawie do dżungli, wpatrywaniu się w dzieło Tycjana, czy też podążaniu niegasnącą ścieżką nadziei na ocalenie córki – to właśnie pod tym książkowym adresem, a do tego zabawne dialogi, które nadają tej lekturze smaczku.

Czyta się szybko, łatwo i przyjemnie. Polecam na leniwe popołudnie. 🙂