Który uderzy do głowy: piżmowo-korzenny czy miętowy? czyli „Arktyczny dotyk” Jennifer L. Armentrout

Jennifer L. Armentrout „Arktyczny dotyk” (II tom)

Ponieważ jest to seria wciąż w takcie wydawania (nowy tom ukaże się w drugiej połowie stycznia 2017 roku), zwlekałam (choć w środku aż się rwałam!), żeby sięgnąć po „Arktyczny dotyk”. Pierwszy tom, który przywędrował do mnie w Book Tourze (pisałam o nim tutaj – KLIK) rozochocił mnie tak bardzo, że wierciłam dziurę w portfelu, umościłam miejsce na półce pod kolejną część „Dark Elements’a”. No i klops. Sięgnęłam, przepadłam i teraz nie mogę usiedzieć, bo chcę już czytać kolejną książkę Armentout! Dlaczego?

Miłość to dziwny twór, każdy jej pragnie, każdy chciałby ją zdobyć i zrozumieć tylko po to, by później odkryć, że była jedynie namiastką prawdziwego uczucia.

Historia nabiera rumieńców i to nie tylko za sprawą buzujących w powietrzu iskierek miłości, które rytmicznie przeskakują pomiędzy naszymi bohaterami: mrrrrocznym Demonem Rothem, jasnowłosym Gargulcem Zayne’m i naszą półdemonostrażnicką Laylą. Piekielne kotły, sekrety klanu i ciągle rozdarcie między bezdusznym światem, a tym z nieskazitelnie jaśniejącą aurą sprawiają, że główna bohaterka zostaje sponiewierana w sposób bolesny, znaczny i znaczący, co w jej nastoletnim myśleniu coraz więcej zmienia (ufff, ale ciężko pisać bez spoilerów!). No i kim ty dziewczyno jesteś, bo chyba będziesz musiała określić się w którąś stronę? A zło nie będzie w tym czasie próżnować, zbierając upiorne żniwa…

Moje serducho fikało koziołki, kiedy okazało się, że tak dużo w tym tomie Zayne’a!! <3 I że kilka wątków zostało rozwiniętych, zagmatwanych i zaognionych, sprawiając że puls przyspieszał, a uśmiech błąkał się po twarzy. Autorce jednak udało się mocno namieszać mi w głowie i coś, co na początku uważałam za oczywistość, teraz (zwłaszcza po kilku scenach na końcu książki) nie są już takie w stu procentach „na pewno”. Jeśli chodzi o Rotha, którego po pierwszym tomie średnio lubiłam, teraz zyskał kilka punktów (zwłaszcza swoim wyznaniem) – myślę, że to przez moją kiepską odporność na jego demoniczne uroki spowodowaną przeziębieniem. 😛 Nie mogę się doczekać finału tej historii, serio! Armentrout tak dopieściła ten trójkącik, że chyba dopiero usnę spokojnie, jak ona ich na końcu pozabija (przepraszam za brutalność :P), bo za Chiny Ludowe nie wiem, w czyich ramionach chciałabym widzieć Laylę, choć po pierwszym tomie byłam pewna, że w Zayna. 😉

Zastanawiam się komu powinno się bić większy pokłon, czy autorce czy pani tłumaczce Katarzynie Agnieszce Dyrek, bo w tę opowieść się wsiąka, czuje się każdy powiew wiatru, łaskotanie wędrującej po ciele Bambi, głodne męskie spojrzenia i ból, kiedy sprawy, ludzie i ich dusze wymykają nam się z rąk. I to wszystko przychodzi tak naturalnie, bez wymyślnych konstrukcji zdań, magicznych sentencji i górnolotnych pierdów. Czytasz i masz wrażenie, że jesteś bohaterem tej historii. Świetne jest to uczucie i cieszę się, że towarzyszyło mi podczas tej lektury.

Drugi tom serii „Dark Elements” ma jeszcze jedną niewątpliwą zaletę: rozrzedza katar lepiej niż sól fizjologiczna (czy inna morska woda), bo jak dopadnie wzruszenie (a dopadnie, oj dopadnie), to leje się z nosa, z oczu i w ogóle jest jedna wielka powódź. Myślę, że powinni dać ostrzeżenie na okładce: nie czytać w czasie przeziębienia, bo można się utopić. 😛

I pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że data premiery „Ostatniego tchnienia”, którego już sam tytuł wywołuje u mnie ciarki, nie przesunie się i będzie mi dane upolować lekturę już 18. stycznia! 🙂

 


Książka bierze udział w wyzwaniu:

  T czyli taniocha upolowana w promocji

  • Skoro nie tylko ja tak odbieram ten tytuł to jest dobrze 😉 Prawda że wywołuje burzę uczuć? Z niecierpliwością czekam na trzeci tom, mam nadzieję że tak samo mną wstrząśnie 🙂

    • Zdecydowanie nie tylko Ty tak go odbierasz. 🙂
      Ja też wiercę się niecierpliwie oczekując na styczniową premierę. ^^ Pewnie dopadniesz książeczkę szybciej niż ja, więc tym bardziej jestem ciekawa czy Cię nie zawiedzie i czy utrzyma poziom poprzednich części. 🙂
      To trylogia, prawda? Więc czeka nas finałowy tom?

    • Być może, że przeczytam przed Tobą, choć jestem trochę zakopana w książkach i nie wiem czy do tego czasu z tego wyjdę 😉 Jest to trylogia, choć z tego co widzę jest jeszcze tom 0,5, który może w przyszłości też w Polsce wyjdzie 🙂

    • Uff, dobrze, że to trylogia, bo nie ukrywam, że nie zniosłabym oczekiwania na tom czwarty. 😛
      Serie się powinno wydawać od razu, kurcze no. 😉 Zwłaszcza tak wciągające!

  • Cóż to za twór, że aż tak Cię wciągnął w swe literackie szpony? Dobrze, że autorka sprawnie manipuluje „oczywistościami” i daje czytelnikowi paczkę przepełnioną wątpliwościami. Widzę, że wpływa to nie tylko na zainteresowanie fabułą, ale też na jej emocjonalną warstwę. Chociaż gatunkowo wzdrygam się przed myślami o tej lekturze, to zdaję sobie sprawę, że tak szczera i mocno uczuciowa recenzja daje iskierkę szansy na wkroczenie do tej serii. Pozdrawiam! 🙂

    • Wiem Miłeczko, że to nie Twoje klimaty i ja też nie jestem jakąś fanką fantastyki, ale kiedy bohaterowie mnie kupią, ich historia wciągnie, a moja wyobraźnia rozszaleje się na dobre, to wpadłam jak śliwka w kompot. 😉 Może to ten lekki styl? Może jakieś wspomnienia z dzieciństwa, kiedy czytałam furę romansideł i teraz też lubię się powzruszać? Piernik wie. 🙂
      Jeśli jednak miałabyś ochotę powcielać się w postać nastolatki, która rozdarta jest nie tylko przez wzgląd na swoje pochodzenie i wychowanie, ale także przeżywa uczuciową burzę, a do tego wokoło mnóstwo przystojniaków z którymi aż chce się zgrzeszyć – polecam. 🙂
      I dziękuję za Twój komentarz i że o mnie nie zapomniałaś, chociaż ostatnio z moim czytaniem i pisaniem było krucho. :*

    • Uczuciowa burza trzyma się mnie od małego więc ten poruszający element zawsze łykam z przyjemnością 🙂 Jeżeli całość dopieszczają ( a jakże! ) przystojni młodzieńcy, to szansa na zachwyt niebagatelnie wzrasta! 🙂
      ps.: Zaglądałam tutaj kilkukrotnie, myśląc, że może coś potajemnie się opublikowało, ale domyślam się, że zaszalała raczej proza życia 🙂

    • Zdecydowanie proza życia i zły dobór czytanych lektur, który nie pozwolił ruszyć z kopyta… Potrzebowałam takiego rozrusznika, jakim okazał się „Arktyczny dotyk”. ^_^

  • Dawno nie pisałaś, a ja tu wyczuję i wyczekują, i nawet miałam już do Ciebie pisać, bo jakoś tak cicho, a Stworek to przecież takie wygadane i rozgadane Książkowe Stworzonko 🙂

    Przyznam, że po książkę pewnie nie sięgnę. Pierwszego tomu nie czytałam i jakoś tak nie do końca czuję, że to jest to. Chociaż tłumaczenie mnie kusi, bo bardzo sobie p. Dyrek cenię (jako tłumaczkę oczywiście) i ten tytuł – cudowności. Tylko tak sobie myśl, że dla tytułów się książek nie czyta, ale z drugiej strony, kiedy najdzie mnie ochota na wpychanie kogoś w czyjeś ramiona, to będę mieć ten (nieskończony jeszcze) cykl na uwadze!

    Ściskam :*

    • Oj tak, nie pisałam dawno, czytanie też szło gorzej, aż mam ochotę zdzielić się za to po łapkach. Niestety zabierałam się ostatnio za złe książki, które mnie rozczarowywały i przez ten czytelniczy ból ciężko mi było ruszyć z kopyta. Na szczęście na pomoc przyszedł pan wirus, który mnie wtrącił do łóżka, więc sięgnęłam po pewniaka książkowego i od razu czytanie zwiększyło obroty (właśnie skończyłam czytać „Bestię. Studium zła” zaraz więc idę na przebieżkę po Twoim blogu, żeby porównać swoje wrażenia, a nie tylko czytać Twoją opinię przed lekturą :)).
      To tak tytułem wstępu. 😉
      Książka na pewno nie spodoba się każdemu, pewnie wytrawni czytelnicy, znawcy fantastyki i inni książkowi guru mogą zarzucić jej lekką przewidywalność, nieco irytującą główną bohaterkę i za mało pieprzu w scenach erotycznych. 😉 Mnie jednak kupiła ta seria, dobrze się przy niej bawię, zdrowieję i podziałała na mnie jak rozrusznik czytelniczy, więc plusów widzę sporo. 🙂
      Życzę Ci takich książek jak najwięcej, Puchatko! 🙂
      I miło mi bardzo, że zostawiłaś u mnie swoje literki, mimo mojego internetowego „braku życia”. 🙂 <3

  • Kaśka P.

    Z jednej strony mam dość takich historii, ale z drugiej… ech… skutecznie zachęcasz!

    • Powiem Ci, że ja też myślałam, że mam dość takich historii, ale wdepnęłam i koniec! 😉 Czasem książki potrafią zaskoczyć i rzucić urok na czytelnika i to myślę, że jest jedna z takich pozycji, zwłaszcza jeśli oczekuje się romantyczno-fantastycznej mieszanki wybuchowej. 🙂

  • Ja nadal nie przeczytałam tej części, a przecież pierwszy tom mi się podobał, nie
    wiem, dlaczego tak zwlekam z tą książką. Ty teraz nieźle narobiłaś mi
    apetytu i przypomniałaś, dlaczego tak bardzo lubię tę książkę. Chyba
    czas napisać list do Św. Mikołaja 🙂

    • A najlepiej ten list już z podpowiedzią, żeby zahaczył z prezentem o styczeń i przyniósł w komplecie dwa tomy, bo jeśli „Ognisty pocałunek” Ci się podobał, to teraz będzie tylko lepiej i bardziej wciągająco! 🙂 I myślę, że dołączysz do grona niecierpliwie się wiercących w oczekiwaniu na premierę „Ostatniego tchnienia”. 😉

      Serdeczności ślę! 🙂

  • Z tego co zauważyłam, dużo zależy w takich książkach od tłumacza, więc myślę, że tutaj się ukłony należą 🙂

    • Zdecydowanie. 🙂 Im więcej czytam zagranicznych książek, tym bardziej doceniam ten trudny zawód! 🙂

    • Oj tak. To mega widać w książkach fantastycznych.