Patataj! Debiutuj i zabijaj! – czyli o „Nielubianej” Nele Neuhaus

Nele Neuhaus „Nielubiana” (I tom serii)

Z przykrością stwierdzam, że skończyłam „Nielubianą”. Przykro mi wyłącznie z tego powodu, że na kolejną książkę autorki będę musiała czekać, a jak wiadomo nie od dziś zapadłam na nieuleczalną neuhausowatość i odcięcie mnie od jej książek na dłużej ma wiele skutków ubocznych ( na przykład wielogodzinna namolność w poszukiwaniu informacji, kiedy to w Polsce ukaże się tom kolejny, czy też pożeranie dużej ilości Gorzkiej Czekolady, bo przecież „czytanie nie tuczy” 😉 ). Ale to tak na marginesie.

Zadaję sobie pytanie, czy „Nielubianą” da się lubić? Czy gdybym zaczynała czytać od debiutu, to bym do autorki zapałała sympatią?

Nele Neuhaus zaczyna grubo, serwując trupy i mnóstwo koni od pierwszych stron powieści. Pod Taunusem plaga samobójców. Pierw ceniony prokurator strzela sobie w głowę, a chwilę później młoda kobieta, niczym Kopciuszek bo z jednym butem, zostaje znaleziona przy wieży widokowej. Na miejsce przybywa Oliver van Bodenstein, który dopiero co pożegnał się z żoną (którą praca wysyła na drugi koniec świata), a także Pia Kirchhoff, która po szesnastu latach małżeństwa uwolniła się od męża i miejskiego życia, kupując ogromne gospodarstwo i po godzinach oddając się końskiej pasji.

Rusza śledztwo, a raczej wlecze się jak żółw ociężale, kiedy policjanci z K11 zaczynają grzebać w stadninie, w której pracowała Isabel – denatka spod wieży. Okazuje się, że nikt jej nie lubił. Kobiety były zazdrosne o jej urodę, umiejętności i to, jak działała na ich mężów, panowie zaś wkurzali się na jej spryt i przebiegłość. Kiedy okazuje się, że Isabel nie popełniła samobójstwa, a została otruta, przystępujemy do szukania sprawcy, niczym igły w stogu siana. Pojawia się wiele czynników rozpraszających, jak chociażby stara miłość Olivera, pranie brudnych pieniędzy, seks afery, handel ludźmi i różne machlojki finansowe, które rozciągają śledztwo i zahaczają o wątki obyczajowe. Czy uda się wytypować mordercę, nim uderzy powtórnie?

Mamy coraz więcej informacji, a coraz mniej wiemy. Czy na pewno poruszamy się we właściwym kierunku?

Znając pozostałe tomy, wiedząc co się wydarzy, kto z kim i dlaczego… czuję niedosyt, zwłaszcza jeśli chodzi o Pię. Ot tak po prostu zostaje przyjęta w nowym wydziale, nawet Benkhe jej nie dokucza, z Henningiem nie ma spin i wielokrotnie jej miejsce zajmuje Thordis, która towarzyszy Oliverowi tam, gdzie powinna pani Kirchhoff. Fajerwerków mi zabrakło, albo chociaż małego zimnego ognia! Cieszy mnie ogromnie, że w późniejszych tomach historia postaci zostaje rozbudowana, wiele spraw wyjaśnionych i sporo nabierze rumieńców. Nieco irytuje postawa Bodensteina, który pozwala wejść sobie na głowę i jest miększy niż zazwyczaj, zabierając na miejsce zbrodni osoby postronne i paplając na prawo i lewo o ustaleniach śledztwa (zapewne tak na niego działa ta stara miłość, którą odgrzewa niczym kotlety 😉 ). No i sprawa mężczyzny na bramie (tak, tego ze słoikiem z formaliną pod nogami) przechodzi bez echa i to, że ci co mieli go pilnować spartolili sprawę uchodzi im płazem… A i jeszcze! Jest wzmianka o rozstaniu syna Olivera i spodziewałam się, że już w tym tomie znajdzie pocieszenie… 😉 Wiem, wiem, marudzę i się czepiam, ale cóż poradzić, kiedy jestem zżyta z serią i czytam każdy tom wręcz nabożnie, a z postaciami Pii i Olivera nie pierwszy rok się już przyjaźnię. Pewnie gdyby twórczość pani Neuhaus była mi obojętna, to nie doszukiwałabym się takich pierdół, tylko dała się ponieść na końskim grzbiecie, kłusując przez śledztwo i wypatrując mordercy, którego w pierwszym momencie źle wytypowałam, o czym przekonałam się równie boleśnie jak Bodenstein. 😛

Autorka w „Nielubianej” pierwszy raz (dla mnie siódmy :)) sprytnie rozrzuca przeróżne nitki i sznurki ludzkich historii, które powoli podążają do kłębka rozwiązania. Mozolne śledztwo, mnogość postaci i tętent kopyt prowadzą czytelnika podnóżem gór Taunus, pozwalając uczestniczyć nie tylko w misternie skonstruowanej intrydze, ale także w codziennym życiu mieszkańców, o których tak wytrwale potrafi pisać tylko pani Neuhaus. Uważam tę powieść za całkiem udany debiut (bliski mojemu sercu nie tylko ze względu na autografy i dedykacje <3 <3 :)) po którym sięgnęłabym po kolejne tomy ciekawa chociażby, czy Cosima wynagrodzi Oliverowi ich długą rozłąkę 😉 , jednak nie strąca on z czołówki „Śnieżki” i „Żywych i umarłych”, które uważam za najlepsze pozycje z tej serii. 🙂

nielubiana nn

Za intrygującą lekturę, a przede wszystkim za kolejne udane tłumaczenie, dzięki któremu mogłam nakarmić swojego Nelo-Virusa dziękuję Państwu Annie i Miłoszowi Urbanom, którzy nie tylko mają talent do przekładania z niemieckiego na nasze, ale również do uszczęśliwiania. 🙂 


Książka bierze udział w wyzwaniach:

  C czyli czwarta książka ze stosiku książkowego (6)

  • To prawda, koni w tej książce nie brakuje, trupów w sumie też, a o mnożącej się liczbie postaci nie wspomnę… 🙂 Życie prywatne bohaterów znam wyrywkowo i jak wiesz, mam jeszcze dużo do nadrobienia. „Nielubiana” to z pewnością dobry wstęp do serii i ja z niecierpliwością czekam na chwilę, w której będę miała możliwość nadrobienia pozostałych części. Pozdrawiam serdecznie! 🙂

    • Myślę, że to jedna z najbardziej ubogich w trupy powieść Nele. 😉 Mam nadzieję, że czas Ci się wydłuży, doba i siły też, żebyś mogła poznać całą dotychczasową serię o Pii i Oliverze, bo zdecydowanie warto. 🙂 Zresztą nie muszę Cię zachęcać, bo czujesz to w kościach. 😉
      Buziaki :*

    • Tak, Nele krąży mi już w krwi, Carter też. Wniosek: mam coraz bardziej morderczą krew 🙂

  • Z tego co wyliczyłam, jeszcze trzy książki Nele mam do nadrobienia, w tym „Nielubianą” właśnie. Ale najpierw zabieram się za Cartera, którego „Krucyfiks” czeka już na półce i woła, żeby go przeczytać.

    • Rewelacyjnie. 🙂 Bardzo mnie ciekawi Twoja opinia, zarówno o książkach pani Neuhaus, jak i Cartera. 🙂 Znając prędkość Twojego czytania, lada moment nadrobisz. 🙂
      Serdecznie pozdrawiam 🙂

  • Kaśka P.

    Oj, serii nie znam i zaczynam żałować…

    • Zawsze można nadrobić, gdy przyjdzie wolna chwilka, zwłaszcza teraz, gdy mamy kompletną serię od pierwszego do siódmego tomu. 🙂
      Pozdrawiam! 🙂

  • Królewskie Recenzje

    Wydaje mi się, że jest zbyt krwawe jak dla mnie.

    • W tym tomie praktycznie w ogóle nie ma rozlewu krwi. 🙂 Autorka skupia się na dochodzeniu, a także na warstwie obyczajowej, więc nie musisz się obawiać jakichś drastycznych scen. 🙂 Polecam się przekonać. 🙂
      Pozdrawiam 🙂

    • Królewskie Recenzje

      Może kiedyś po nią sięgnę, chociaż nie jestem przekonana do tego typu książek.