Książka moczona w winie, co z pozytywów słynie, czyli „Colas Breugnon” Romaina Rollanda

Romain Rolland "Colas Breugnon"

Romain Rolland „Colas Breugnon”

Są takie lektury, które po prostu trzeba skosztować własnym okiem, bo opinia, zwłaszcza nieskładna i napisana przez takiego niemrawego w swym nieprofesjonalizmie żuczka jak ja, może tylko odebrać jej uroku i przydepnąć lont tej petardy, która na pierwszy rzut oka wydaje się niepozorną książeczką, takim banalnym „zimnym ogniem”, a w miarę czytania wybucha feerią optymizmu. No bo jak można zabawnie napisać o życiu na wsi, o struganiu figurek z drewna i chlaniu? Odkopmy Rollanda i się przekonajmy! 🙂

„Ej – powiedziałem sobie – cieszę się, że nie mam obowiązku pilnować tej sarenki! Śliczna bestyjka, ale ten kto ją wypatroszy, dozna czegoś jeszcze prócz rozkoszy. Wiadomo: kto ma zwierza, ten ma rogi.”

Napisana w 1914 roku przez francuskiego laureata Nagrody Nobla z 1919 roku Romaina Rollanda, powieść „Colas Breugnon” już od pierwszych stron zdecydowanie rozpromienia gębę czytającego. Główny bohater, artysta rzeźbiarz, jest przesympatyczną pleciugą hołdującą życie, wyciskającą radość z każdej prozaicznej czynności, ukrywającą się w śmiechu niczym w płaszczu nieprzemakalnym, zachwycającą się nad urodą napotkanych kobiet i objawiającą wielką miłość do jedzenia i picia. Breugnon uwielbia swoją wnuczkę Glodzię i córkę Martynkę, czytanie wielkich dzieł i paplanie życiowych prawd, które pewnie w obecnych czasach byłyby świetnymi cytatami zarówno na ekologiczne uszate torby, jak i na kubki, czy tam zakładki. Posiada przyjaciół, którzy odwiedzają go w chorobie, żeby później tańczyć przy zgliszczach jego domu, a także aspiracje, żeby chwalić i dziękować za wszystko (nawet złamaną nogę, która uczyni z niego króla w koronie z blaszanej formy do pasztetu), co uda mu się dokonać w swoim barwnym życiu.

I tu właściwie mogłabym skończyć moje czcze gadanie i zaprosić Was na czytanie, ale żeby potwierdzić moje słowa dorzucę kilka rarytasków z tekstu:

  • Przypis autora, towarzyszący chorobie Colasa (jak wiadomo, mężczyzna jak ma katar to cierpi, co dopiero, kiedy napotka inne dolegliwości! ;)):

Tu pozwalam sobie opuścić kilka linii tekstu. Narrator nie pomija bowiem żadnego szczegółu dotyczącego stanu swojego organizmu, a ciekawość z jaką dokonuje tych badań, skłania go do wynurzeń nie zawsze poetycznych. Wypada dorzucić, że znajomość fizjologii, która napełnia go taką dumą, pozostawia wiele do życzenia.

  • Szalenie pozytywny opis pogrzebu:

Na czele [pochodu] mały chłopiec, nie większy od mojej nogi, niósł wysoki krzyż oparłszy koniec jego na brzuchu, niby lancę. Łotrzyk pokazywał co chwila język idącym obok dzieciakom w komeżkach i zerkał raz po raz ku szczytowi krzyża, który mu ciążył widocznie. Za nimi czterech staruchów o żylastych nabrzmiałych rękach niosło przykrytego suknem jakiegoś śpiocha, który za pozwoleniem swego proboszcza udawał się na cmentarz, by tam w ziemi kontynuować dalej swoją drzemkę.

Jeśli więc masz ochotę na lekturę pamiętnika niezwykle zabawnego dziadka, który nie owija w bawełnę, spożywa wino w ilościach kosmiczno-horrendalnych, do tego zręcznie wplata w to wszystko życiowe mądrości, okraszając je rubasznym humorem, komicznym doborem słów i porównaniami, a przy tym cieszy się życiem i tą radością chcąc nie chcąc zaraża także i Ciebie – musisz poznać pozytywne i optymistyczne dzieło Romaina Rollanda. I kropka. Wesoła kropka. 😉


 

Książka bierze udział w wyzwaniach:

  czyli wydana przed rokiem Twojego urodzenia

 

KSIĄŻKA, KTÓREJ AUTOR OTRZYMAŁ NAGRODĘ NOBLA W DZIEDZINIE LITERATURY

 

  • Ale fajną pozycję wybrałaś do realizacji tych punktów obu wyzwań! 🙂 Już lubię bohatera-pleciugę i jego pozytywne nastawienie 🙂 Taki dziadek wspomagający się procentami może być ciekawym towarzyszem czytelnika 🙂 Przeczytam z miłą chęcią! Pozdrawiam 🙂

    • Polecam, a że książeczka należy do staroci, to może uda Ci się upolować na jakiś targach w Pałacu Kultury, czy innych antykwariackich kiermaszach. 🙂 Ja moją zdobyłam za 1 zł, a zabawy miałam co niemiara! 🙂 Warto mieć taką pigułkę na dobry nastrój na swojej półce. 🙂
      Słoneczne uściski ślę :*

    • Jak będę w jakimś antykwariacie to z pewnością poszukam, choć znając takie miejsca, znajdę też kilka innych mało głośnych perełek 🙂
      Również ślę wiosenne uściski! 🙂

  • Kojarzy mi się trochę z Wędrowyczem, więc możliwe, że się skuszę 🙂 bardzo podoba mi się motyw dziadka i alkoholu, jakoś do mnie przemawia! Powiem też, że zdecydowanie nie przydeptałaś lontu 🙂 wręcz jeszcze mocniej go podpaliłaś!
    Ścisk!

    • Uff to dobrze, że nie podziałam jak wiadro zimnej wody pomieszanej z pomyjami. 😉
      Kryś, Tyś Ludek co docenia klasyki, umie wyturlać perły przed wieprze, więc myślę, że taki staroć miałby dużą szansę trafić w Twój gust. 🙂 Będę wyglądać, czy udało Ci się złowić tę lekturkę i co o niej sądzisz. 🙂
      Buź! :*

    • Wrzucam ją na listę „poszukuję”, która wydłuża się coraz bardziej i bardziej!
      I Ty nigdy nie działasz jak wiadro wody, tym bardziej wymieszanej z pomyjami! Sama słodycz, choć nie ukrywam, że wyglądam następnej książki zrecenzowanej wierszem 🙂 te oryginały całkowicie złapały moją sympatię :))

  • Agnieszka K.

    A Ty kolejny raz wygrzebałaś książkę, o której nie miałam pojęcia 😉 Wydaje się naprawdę ciekawa, zachęciłaś mnie, dlatego poszukam jej w antykwariacie, bo w księgarni to chyba jej już nie znajdę 😉
    PS.Ty i nieprofesjonalny żuczek? To chyba żart, chyba nikt lepiej nie oddałby uroku tej książki 🙂

    • Sama tę powieść znalazłam przypadkiem i ogromnie się cieszę, że wpadła w moje łapki za oszałamiającą cenę 1 zł. 🙂 Oj chyba nie tylko kobiety są jak wino, książki też okazują się im starsze, tym lepsze… 😛
      Polecam poznać Colasa i jego przyprawione procentami dzieje. 🙂
      A co do PS-a, to wędrując po książkowej blogosferze chwilami ma się ochotę schować literki do szuflady, bo bardzo wiele jest kwiecistych, wyrazistych i obeznanych literacko recenzentów, przy których moja pisanina to marność nad marnościami. 🙂 Zupełnie się tym jednak nie przejmuję, tylko czerpię naukę. 🙂
      Pozdrawiam Cię Aguś serdecznie :*

    • Agnieszka K.

      A ja bardzo lubię Twoje recenzje! Są oryginalne, mają swój pazur, a Twoje poczucie humoru i porównania są genialne! Nic nie zmieniaj 🙂 Za Colasem się rozejrzę, może uda mi się gdzieś upolować, w najgorszym wypadku zajrzę do biblioteki 😉 ale kiedy przeczytam?, jest już inną kwestią, aktualnie jestem zarzucona książkami ;).
      Swoją drogą sama często czytając recenzje innych blogerów, zastanawiam się, co robię w tym wielkim świecie blogsfery? ;p ale nic, ważne żeby czytać i dzielić się własnymi emocjami 🙂 Buziaki :*