„Les Farfocles”, czyli o modnych babach i chłopskich ćwokach według Szczygielskiego

Marcin Szczygielski „Les Farfocles”

W skład „Les Farfocles” wchodzą dwie powieści Marcina Szczygielskiego, które ukazały się również jako samodzielne książki, dlatego postanowiłam opisać każdą z nich, bo może zainteresowanym łatwiej będzie dotrzeć do poszczególnych tytułów, niż do tego zbiorku z 2009 roku.

Na tapetę idą „Nasturcje i ćwoki”, które w założeniu miały być pastiszem popularnej kobiecej literatury, święcącej komercyjne triumfy. To naśladownictwo jest wręcz karykaturalne, a nad głównymi bohaterkami: Zośką i Agą, Szczygielski pastwi się potwornie, robiąc z nich wielokrotnie idiotki i bezmózgie pustaki. Jedno trzeba mu przyznać: humor tryska z lektury, podobnie jak ślina, kiedy wyrzuca ją niekontrolowany wybuch śmiechu, niestety zdarzający się notorycznie podczas czytania.

Nasturcje, to nie tylko rośliny ozdobne, to też znaczek na szafce, który określi dwie koleżanki od przedszkola: Zośkę i Agnieszkę, które podobnie jak roślinka, często przeważnie ładnie pachniały i wyglądały, a niekoniecznie szło to w parze z myśleniem. Obie panie pracują w poczytnym czasopiśmie modowym, zajmując się stylizacjami i opisem tychże ciuchowo-dodatkowych zabiegów. Przyjaźnią się, więc często ze sobą rozmawiają, dzieląc się przemyśleniami na tematy najróżniejsze, poczynając od facetów, poprzez życiowe wybory, nieudane związki i dywagacje na temat wieku, kończąc na komentowaniu ubioru zwłok.

– (…) Czas nie woda, nie robimy się coraz młodsze. Nie możemy pozwolić sobie na ryzykowanie.

– Przecież ja mam dopiero dwadzieścia pięć lat!

– Dwadzieścia pięć? Ciekawa jestem jakim cudem, skoro chodziłyśmy razem do przedszkola. Musiałabyś być chyba embrionem, skoro ja mam dwadzieścia siedem!

– Akurat! W czerwcu skończysz dwadzieścia dziewięć.

– No, proszę! Główka pracuje, kiedy nie chodzi o ciebie, co? W takim razie, jeśli ja mam dwadzieścia dziewięć, to ty chyba przypełzłaś do tego przedszkola jako plemnik, nosem toczący przed sobą komórkę jajową.

– Plemniki nie mają nosów.

– Skąd wiesz? Pewnie stąd, że żaden jeszcze przy tobie nie kichnął!

– No wiesz! Dlaczego plemnik miałby PRZY MNIE kichać? Co ty sugerujesz?

– Jezu. W każdym razie nie możesz mieć dwudziestu pięciu lat, skoro razem byłyśmy w maluchach.

Zośka jest szefową redakcyjnego zespołu i dostaje misję, żeby wykombinować dodatek do gazety, który zwiększyłby chodliwość ich pisma. To nie takie „hop”, bo oprócz tego, że nie może to być szmira, to jeszcze musi zmieścić się w budżecie. Rozpoczyna się poszukiwanie gadżetu za bezcen, okraszonego duchami, wizytą w stodole, aferą kryminalną, rozstaniami i powrotami do byłego faceta. Wszystko w jak najlepszych stylizacjach, markowo i modnie.

 

Pora na telegraficzny skrót o „Farfoclach namiętności”.

Po sukcesie dodatków zaproponowanych przez Zośkę, kiedy udało jej się wspiąć po szczeblach kariery, ulokować Michała za ścianą, powinno już być bezproblemowo… Niestety, nie u Zośki i Agi. Numer sam się nie chce złożyć, okładka świeci cycem, kroi się plagiat na dużą skalę, a do tego kusi sympatia.pl. Pojawia się słodka jak miód Lookrecja, która przewróci do góry nogami życie uczuciowe pani redaktor.

– (…) Amant filmowy się znalazł, pisze, że jadł jajka na śniadanie i był na poczcie, baran. To ma być list romantyczny?(…)

– Nic nie rozumiesz, on mi w tych jajkach różne treści przemyca – protestuje urażonym tonem Agnieszka.

– Zapewne salmonellę – rzucam zgryźliwie.

Jakby mało było problemów, dźwięcząca za uszami mamusia także da się we znaki, a i sekrety ciotki Jadźki wyjdą na jaw. W ruch pójdzie szydełko, dziergająca na nim Babunia, lowelas Kamil, joga i zazdrość o nowe mieszkanie. Z tej mieszanki wybuch gwarantowany. Śmiechu, oczywiście.

-Tak to już jest, no cóż. Najlepsza przyjaciółka, niby. Dzieciństwo i tak dalej. Wspólne korzenie, ale co z tego? Przestaję się liczyć!

– No co ty, Zo…

– Ooo! – mówię, cedząc słowa. – Czuję ten powiew!

– Jaki powiew?

– Pęd powietrza podczas przechodzenia do historii…

Widać, że autor, im dalej w las, tym bardziej czuje sympatię do swoich bohaterek i kapie im wielokrotnie kilka kropelek oleju do głowy. Jest przezabawnie, lekko, z komizmem słownym i sytuacyjnym, a do tego z graficznymi dodatkami, więc oprócz gimnastyki wywołanej śmiechem, można nacieszyć oko szkicami collage’u z polskich firm modowych z przełomu lat 40. i 50. ( bowiem, jak pisze Szczygielski, lansowany przez nie styl jest dla mnie zarówno kwintesencją wdzięku, jak i czymś – w zestawieniu z naszą ówczesną rzeczywistością – absurdalnie komicznym).

Barwna uciecha gwarantowana, tylko przymruż oko

Żeby niekontrolowanie kąciki ust zadzierać wysoko! 🙂

 


Książka bierze udział w wyzwaniach:

   Y czyli autora, który urodził się jak najbliżej daty urodzenia mojego ulubionego autora

 

 

17. książka, która od co najmniej roku leży na półce nieprzeczytana

  • Widzę, że niezwykle wdzięczna lektura za Tobą 🙂 Nie wiem, co najbardziej ciekawi mnie w tej pozycji, czy płynący potokiem humor, czy możliwość podejrzenia collage’u z polskich firm modowych sprzed kilkudziesięciu lat. Nie pozostaje nic innego, jak zweryfikować „Les Farfocles” 🙂 Pozdrawiam serdecznie!

    • Wow, Miłeczko, Ty jak zawsze ekspresowo komentujesz. 🙂 Dziękuję. 🙂
      Lekturka, a raczej dwupak powieściowy jest naprawdę lekkostrawny, a te grafiki podkreślają kobiecy charakter tych książek. Ciekawa jestem, czy humor do Ciebie trafi, bo spotkałam się z opiniami, że bohaterki były irytujące. I to prawda, są irytujące w zabawny sposób. 😉
      Niestety nie wstrzeliłam się w żaden punkt Twojego wyzwania, ale już to nadrabiam i czytam kryminał. 😉
      Uściski! :*

    • Na szczęście rzadko irytują mnie bohaterowie, staram się dostrzegać w nich dobre cechy. Myślę, że raczej będą mnie bawić niż męczyć. A wyzwania i tak realizujesz jak burza więc mogę tylko podziwiać 🙂 Ja jestem w trakcie dość długiej lektury, ale w tym tygodniu powinnam też odhaczyć z jeden punkt wyzwania 🙂

  • Do Szczygielskiego mam mieszane uczucia. Z dwóch opisanych pozycji przeczytałam „Nasturcje i ćwoki”. Fakt humor wszędzie i pastisz doskonały. Jednak mnie ta karykaturalność przerosła, a początkowo śmieszne sytuacje później zaczęły nużyć, dlatego po „Farfocle namiętności” już raczej nie sięgnę.

    • „Farfocle” są hmmm, można powiedzieć, bardziej zrównoważone i widać, że autor już tak nie idioci bohaterek, tylko zaczynają mieć odruchy dorosłych kobiet. 😉
      Wiadomo, że nie do każdego trafi humor Szczygielskiego i każdy ma prawo do własnej opinii. Dziękuję, że wyraziłaś swoją. 🙂 Serdecznie pozdrawiam 🙂

    • Jasne, że tak 🙂 Prozę Szczygielskiego polecił mi kolega z pracy, z którym zazwyczaj mamy podobne opinie na temat literatury. Chyba mam po prostu inne upodpbania. Również pozdrawiam 🙂

  • Zapowiada się znakomicie! Nie mogę się doczekać 😀 naprawdę czekam, żeby przeczytać. Już sam tytuł przyciąga mnie niekontrolowanie 🙂 a twoja recenzja! Palce lizać!

    • Ja w pierwszym momencie myślałam, że to „les” ma coś wspólnego z parą damsko-damską, ale nie. Panie przejawiają zdecydowane objawy heteroseksualne. 😉
      Książka dobra jako odmóżdżacz, więc jeśli już szare komórki będą parować Ci od natłoku naukowego, to poluj na farfocle, jakkolwiek niedorzecznie to brzmi… 😉
      Cmok! :*

  • Agnieszka K.

    Dziewczyno jak Ty potrafisz zajmująco, lekko, zabawnie i przekonująco pisać! Zastanów się i napisz wreszcie jakąś powieść, będę pierwsza, która po nią sięgnie 😀 W kwestii książki, na pierwszy rzut oka w ogóle nie zwróciłabym na nią uwagi, ale Twoja recenzja podpowiada mi, że może to być lektura dla mnie 🙂 Bardzo lubię powieści pisane z humorem, które należy czytać z przymrużeniem oka ;)) Nie miałam okazji do tej pory poznać twórczości autora, ale najwyższy czas nadrobić zaległości, jak tylko znajdę na to czas, z pewnością przeczytam 🙂 Ściskam mocno i obiecuję zaglądać systematyczniej!

    • Po francuskiej modzie może i przyjdzie czas na spotkanie z polskimi stylistkami. 😉
      Możemy się umówić, że jeśli Ty zrobisz wernisaż swoich zdjęć, to ja pomyślę o jakimś krótkim dziele pisanym. 😉
      Dziękuję za Twój komentarz, ciepłe myśli i odwiedziny. 🙂 Uściskuje mocno 🙂

    • Agnieszka K.

      Pewnie kiedyś przyjdzie… 😉
      Wernisaż? O rany, w życiu bym na to nie wpadła! ;)) Ale ok, jeśli to ma doprowadzić do napisania przez Ciebie fantastycznego dzieła, to jestem skłonna na to przystać ;))
      Ja również dziękuję Kochana, zawsze miło jest Ciebie czytać, a ciepłe myśli zawsze krążą wokół Ciebie!
      Odściskuję równie mocno 🙂