Życie to życie, czyli „Wszystkie jasne miejsca” Jennifer Niven

Jennifer Niven „Wszystkie jasne miejsca”

Największym problemem ludzi jest to, że zapominają, iż najczęściej liczą się właśnie drobiazgi.

Nie znam „miary” „Gwiazd naszych wina”, a okładka mówi, że to pozycja właśnie na tę miarę. Wątpię czy kiedykolwiek sięgnę po „Gwiazdy”, bo tyle już o nich czytałam, że nie byłyby dla mnie zaskoczeniem. „Wszystkie jasne miejsca” zwróciły moją uwagę już jakiś czas temu. Myślałam, że to będzie młodzieżówka, która porusza problemy dorastania, szaleńczego młodzieńczego zauroczenia i znajdzie receptę na problemy nastolatków, często tak potężne, że dorosły nie może ich unieść. Pobeczałam się, przyznaję, ale czy odnalazłam jasne miejsca?

Theo Finch myślał o śmieci. Dużo o niej myślał. Dociekał, jaką skuteczność mają różne sposoby odebrania sobie życia. Dzień w dzień wysyłał sygnały, że potrzebuje pomocy, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. Przybierał pozy wariata, robił rzeczy, które dla otoczenia wydawały się głupie i bez znaczenia. Powierzchowne zainteresowanie, które przejawiali jego rodzice było kolejnym gwoździem do trumny…

Violet wyszła cało z wypadku, w którym zginęła jej siostra. Nie mogła pogodzić się z tą stratą, tym, że to ona żyje, a nie Eleanor. Na pokaz beztroska nastolatka, w głębi serca umierała każdego dnia, wciąż na nowo rozpamiętując dzień tamtej tragedii…

„Nie pamięta się dni, pamięta się chwile”

Miłość przychodzi niespodziewanie. Jednym napada w tramwaju, gdy wpadną na współpasażera, innych znów w drodze do szkoły, gdy rozsypią się notatki. Violet i Theo spotkali się na dzwonnicy, gdzie niewielki krok dzielił ich od odebrania sobie życia. Nietypowy początek ich bliższej znajomości sprawił, że nagle świat zaczął wydawać się bogaty w szczegóły, które warto dotknąć, posmakować, poczuć i opisać, bo nasi bohaterowie lubi słowa i otaczali się ich magią. Wspólny projekt naukowy, stał się przepustką do odmiany ich życia. Czy jednak była to długoterminowa zmiana? Czy tych dwoje będzie miało po co żyć?

To, że umarli nie znaczy, że muszą być dla nas zupełni martwi.

Trudna lektura, bo porusza ważne tematy, bez prześlizgiwania się po nich jak po wazelinie. I nie tylko chodzi tu o śmierć, bo wydaje mi się, że przede wszystkim w tej lekturze istotne było życie i to, jak najlepiej je przeżyć, wynurzając się z codziennych dołków, wypełzając z czarnych dziur rozpaczy, odnajdując jasne miejsca, często przydeptane lub przykryte zabieganiem. Bardzo podobało mi się, że autorka na końcu lektury szepnęła co nieco o tym, skąd pomysł na książkę i że zadbano o informacje, gdzie można szukać pomocy, gdy dopadnie nas depresja, czy ogólnie zbyt ciemne chmury przesłonią nasze myśli.

Książka, którą warto przeczytać, by dorosły strącił choć jedną klapkę z oczu, a młodszy czytelnik umiał wskazać miejsca/ludzi/rzeczy, do których mógłby dodać: „…to życie”. Bo warto żyć.

  • Mnie bardzo zasmuciła ta książka…

    • Oj tak, to nie jest wesoła lektura… Sama również czułam ucisk w dołku podczas czytania…

  • Już dawno za mną ta książka chodziła. Cóż ja poradzę, uwielbiam młodzieżówki poruszające ciężkie tematy.

    • Może nawet ten tytuł jakoś wstrzeli się w Twoje wyzwanie? 🙂 Coś czuję, że się nie zawiedziesz, bo to naprawdę dobra i mocna lektura, myślę, że również dla starszej młodzieży. 🙂

      Całusy! :*

    • Wstrzelić, to się zapewne wstrzeli, tylko kiedy 😛 Coś ostatnio mam czytelniczy marazm. Nie chce mi się ani dużo czytać ani blogować. Czekam aż mi się odmieni 😉

    • To pewnie przez ten smog, co z Krakowa zalatuje. 😉 Potrzebujesz jakiejś lekkiej, rozruszającej książki, zdecydowanie! 🙂 „Jasne miejsca” dopiero po niej. 😉
      Oby szybko naładowała się Twoja czytelniczo-blogerska energia! :*

    • We Wrocławiu też dużo smogu, więc na Kraków nie trzeba zwalać 😉 No mam nadzieję, że mi się poprawi. W sumie miałam urlop i taaakie plany a jakoś się okazało, że siedzenie w domu nie służy ani mojemu czytaniu ani pisaniu 😉 Zresztą nie będę się tłumaczyć, bo jak to mówią: złej baletnicy… 😉

  • „Gwiazd naszych wina” nie zrobiła na mnie wrażenia, ale ta książka? To moim zdaniem zupełnie inna „bajka”. Czytałam z uwagą i refleksją, nie przeszła bez echa – tak, jak też się pobeczałam.

    • Jak skończyłam czytać (a było to ponad tydzień temu), to od razu zerknęłam do Puchatki (do tej pory mam otwartą kartę i próbuję napisać jakiś trafny komentarz, ale póki co backspace moim kumplem. 😛
      Poruszyła mnie ta książka i cieszy mnie, że mamy podobne wrażenia po przeczytaniu. ^_^ Kurcze, a wydawała się taka z początku niepozorna, a tu jak rypnęła trudnymi tematami, to człek zaczął nawadniać chusteczki…

      Ściskam! :*

  • Widzę, że moje pierwsze wrażenie dotyczące tej pozycji nijak się ma do rzeczywistości. Cieszy mnie fakt, że książka niesie ważne przesłania i zachęca, aby czytać ją z taką uwagą. Autorka ewidentnie chce przemycić nie tylko emocjonalną treść, ale też realnie pomóc osobom, które nie mają z kim podzielić się swymi słabszymi dniami. Chętnie kiedyś do tej książki zajrzę. Pozdrawiam! 🙂

    • Pięknie to ujęłaś Miłko i myślę, że mogę się podpisać pod Twoją wypowiedzią obiema rękami. Nie spodziewałam się takiej emocjonalnej bomby, która wpłynie na obfite wytwarzanie łez.
      Zajrzyj kiedyś pod jej okładkę, bo coś czuję, że Ci się spodoba. 🙂
      Serdeczności! 🙂

    • Kupiłam ją rok temu na gwiazdkę swojej siostrzenicy więc moja droga do „Wszystkich jasnych miejsc” nie jest tak długa 🙂

  • I pomyśleć, że zapowiadała się jak zwyczajna, nieistotna lekturka dla młodzieży. Czasem można natknąć się na prawdziwa perełkę 😉

    • Dokładnie Lustereczko! 🙂 Czasem można przeoczyć tak wiele „jasnych miejsc” i wartościowych książek, bo jakoś z góry założy się, że to nie będzie ciekawa historia. A tu takie pozytywne rozczarowanie. 🙂

      PS. Bardzo mi miło, że zawędrowałaś do mnie z komentarzem. ^_^ Toż to szok! 😉
      Uściski serdeczne przesyłam :*

    • Ojej, teraz poczułam się jak jakaś okropna baba, która nikogo nie zaszczyca komentarzem 😉 a poważnie, zaglądam, tylko zazwyczaj na telefonie, gdzie nie mam siły dziubać komentarza 😉

    • No coś Ty! Przepraszam, że tak to odebrałaś! Sama często przemykam po blogosferze jak ninja, więc inne nindże rozumiem aż za dobrze. 😉

    • Jestem jak ninja 🙂 bosssko 😀
      Obiecuję wpadać częściej 😉