Testowanie twórczości Kinselli ciąg dalszy. 😉 Muszę się przekonać, czy większość jej książek jest tak dobra jak „Mam twój telefon”, czy może jednak to był tylko radosny strzał w dziesiątkę, a inne jej powieści będą rozczarowaniem? Na tapetę idzie „Pani mecenas ucieka”.
Nie karz się za to, że nie znasz wszystkich odpowiedzi. Nie zawsze musisz wiedzieć kim jesteś, albo widzieć swoją przyszłość. Czasem wystarczy, jeżeli znasz swój następny krok.
Samantha Sweeting jest wziętą prawniczką londyńskiego City. Cholernie inteligentna (wykonuje skomplikowane matematyczne działania w pamięci), naznaczona pracoholizmem wpływającym na jej cerę, wielkość worów pod oczami i kompletny brak czasu dla siebie, dąży do upragnionego awansu na wspólnika dużej, znaczącej firmy, w której już praktycznie nocuje. Nie chce zawieść siebie, ale przede wszystkim chce udowodnić matce (również obracającej się w sądowniczych klimatach), że jest w stanie osiągnąć ten sukces. Tylko, że coś poszło nie tak…
Sweeting rozpętuje burze w firmie i zwiewa, wsiadając do pociągu byle jakiego. Ląduje w klimatycznej angielskiej wsi, gdzie wciąż molestowana mailami i telefonami z firmy nabawia się potężnej migreny. Szukając ratunku puka do drzwi okazałej posiadłości… i zostaje zatrudniona jako pomoc domowa. Ona – kompletny leworęcznik jeśli chodzi o obowiązki związane z prowadzeniem domu, umiejąca zaparzyć kawę i odgrzać w mikrofali zupkę z torebki (mam nadzieję, że ówcześnie ją wyjmując z opakowania! :P) – ma się od teraz stać perfekcyjną panią domu. Czy to w ogóle możliwe?
Nie byłoby Kinselli bez wątku romantycznego. I tak oto w drzwiach staje umięśniony, przystojny ogrodnik, którego włosy lśnią w słońcu. Całkiem miły z niego gość. 😉 Oczywiście jest świadkiem niejednej kulinarnej katastrofy, bo Samantha ma trudność nawet ze zrobieniem kanapek, choć nakłamała, że pobierała kuchenne nauki u samego mistrza. Czy facet, widząc taką „artystkę” nie ucieknie, gdzie pieprz rośnie (a znając jego umiejętności, może nawet zasadził go w ogródku przy domu ;))? Czy da się związek zbudować na tak wielu kłamstwach? Czy w ogóle da się City zamienić na wiejską sielankę?
Autorka kolejny raz serwuje historię z pozoru przewidywalną, a jednak wciągającą jak diabli. Bo czyż żądne romantycznych uniesień czytelniczki nie będą ściskać grabi swoich emocji, kibicując kiełkującemu uczuciu między ogrodnikiem i pseudo-panią-domu? A czy obserwowanie przemiany z nienagannie ubranej w ciemne stroje pracowniczki korporacji w latające w fartuszku w różyczki umorusane mąką straszydło, nie jest wręcz fascynujące? 😉 A co powiecie na malinowy striptiz? 😀
Kinsella książką „Pani mecenas znika” zadziałała jak odprężający balsam po spracowanym dniu. I niby wiesz, co będzie dalej, ale nie przeszkadza ci to w czerpaniu przyjemności z lektury, która w subtelny sposób również wzbudza refleksje nad tym, ile w stanie jesteśmy poświęcić dla kariery i czy praca (i wiążący się z nią prestiż) są rzeczywiście celem ostatecznym, dla którego wręcz damy się pokroić? Samantha podjęła decyzję i wręcz ciśnie się na usta pytanie: „a Ty?”.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga! 🙂
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Pingback: [KONKURS] Co z tytułu wynika? czyli wygraj książkę Sophie Kinselli! |()