Nadeszła wiekopomna chwila! Mogę sobie w CV książkoholika wpisać, że WRESZCIE przeczytałam o przygodach Holmesa. To „wreszcie” nie oznacza dłużącej się lektury, ale spychanie poznania tego pykającego fajkę detektywa na dalszy plan. Zdecydowane pierwsze miejsce bowiem zajmuje u mnie postać Herkulesa Poirota, następnie Philipa Marlowa, więc Sherlock musiał się przepychać łokciami, żeby gdzieś się w tej czołówce kryminalnych klasyków uplasować. Myślę, że bardzo pomogły mu upały i wolnelektury.pl , gdzie książka w formie e-booka dostępna jest za darmo.
Nie ma tak złego mężczyzny, po którym by nie płakała kobieta.
Tajemnica Baskervillów (ten tytuł brzmi zdecydowanie lepiej, jak dla mnie) wywoływała u mnie ten przyjemny dreszczyk emocji, kiedy coś, co pewnie po czasie okaże się oczywiste, w momencie czytania o tym, jest zagadką, której nie potrafisz rozwiązać i kroczysz we mgle po trzęsawiskach, a twój puls dawno przekroczył dopuszczalne normy. Myślę, że Doyle zastosował również chwyt horrorowy, gdzie obawiasz się czy zza zakrętu nie wyskoczy ci jakiś duch, krzycząc w twarz „BU!”. Brrr!
Historię opowiada nam Watson, trochę takie popychadło Sherlocka (gdzie Holmes nie może, tam Watsona pośle), jednak dobry i przenikliwy obserwator, może chwilami nieco naiwny (Hastings też taki bywa, więc to chyba przypadłość druhów wielkich wybitnych gwiazdorów wśród detektywów 😉 ). Jest zagadka śmierci Karola, na kolejne życie ktoś czyha, a w malowniczej scenerii Devonshire grasuje legendarny pies, który jest przekleństwem rodu Baskervillów. Piękne kobiety, majątki do przejęcia w spadku, pamiątkowy obraz przodków, groźni przestępcy ukrywający się na bagnach, nietypowy mieszkaniec jaskini i zapach jaśminu, to tylko namiastka tego, co spotkamy krocząc tropem niezwykłe zagadki, którą oczywiście bez problemu rozwiązał nasz przenikliwy i niezastąpiony detektyw Holmes.
Jedną z wad Sherlocka Holmesa — jeśli można to nazwać wadą — jest skrytość. Nie zwykł wyjawiać swoich planów nikomu, aż do ostatniej chwili. Jest to wynikiem jego natury despotycznej i samodzielnej, ale i próżności po trosze. Lubi wprowadzać w zdumienie i zachwyt nad swym geniuszem wywiadowczym. Zresztą ta skrytość płynie może i z ostrożności, która nie pozwala mu wypowiadać się przed nikim. Bądź co bądź, jest to przykre dla otoczenia.
Pies Baskervillów to była niewątpliwa gratka dla czytelnika, a dla miłośnika kryminałów prawdziwy deser z wisienką na torcie. Przetarłam szlaki, więc jeszcze niejedna sherlockowska zagadka przede mną.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni, więc mały Belg zdecydowanie nie musi obawiać się o strącenie z piedestału mojej sympatii. 😉