– Pan prokurator odstaje od swoich niczym wzwód w klubie złotego wieku – powiedział terapeuta, zapalając światło w niewielkiej sali konferencyjnej, szpitalny odór mieszał się z zapachem kawy i świeżej wykładziny.
Spodziewałam się wielkiej petardy, fajerwerków na sto dwa, a otrzymałam poprawny warszawski kryminał, a że w Warszawie byłam ledwie kilka dni, które mogę zliczyć na palcach jednej ręki, to tak sobie średnio przypadliśmy do gustu, bo nie mogłam wczuć się w klimat stolicy zbrodni – a tak lubię wczuwać się w klimat!
Trzeba przyznać, że dotychczas nie spotkałam się z wnikliwą pracą prokuratora, bo przeważnie w kryminałach mamy samozwańczych lub licencjonowanych detektywów, a chyba najczęściej policjantów (komisarzy, inspektorów, konstablów i innych), więc takie prokuratorskie oko było czymś nowym, co jest plusem.
Co mogę powiedzieć o Teosiu Szackim? Może i był chwilami cięty, może jego biel włosa była niespotykana (taki wiedźmin wśród trzydziestopięciolatków), jednak tak sobie nagrabił, że moja sympatia do niego uciekała jak powietrze z urodzinowego balonika.
Po pierwsze: strasznie nie lubię jak ktoś komuś grzebie w oczach, a pan prokurator będzie mi do znudzenia (o obrzydzeniu już nie wspominając) przypominał o wiśniowo-szarej plamie na policzku, która kojarzyła mu się z wyścigówką. Nie miał dla mnie litości. „Wyścigówka” jechała za „wyścigówką”.
Druga sprawa: czy jeśli obawiasz się, że w twoją żonę trafił piorun, dziecko przez to zostanie bez matki, łzy kapią ci po policzku, bo telefon odbiera policjant, który może przekazać ci te najgorsze wieści, ale gdyby jednak okazało się to fałszywym alarmem, to pierwsze co robisz to jedziesz do kochanki? Serio, Szacki? Miałam cię za rozsądnego chłopa, ale najwidoczniej myślisz zbyt często majtkami, czego dałeś wyraz zarówno w kiblu w bibliotece, jak i w prokuraturze (do kolekcji brakowało mi już tylko kościoła). Fuuuj!
– Pozdrów ją ode mnie.
– Pozdrów mnie w dupę.
Książka uświadamia jedno: większość facetów tylko myśli i gada o seksie. Kuzniecow, Wróbel, Szacki – świetna trójca wielkiego pieprzenia. Może mężczyźni tak mają, a może to jakiś magiczny sposób na stres, te takie podkołderkowe przechwałki? Zdecydowanie wybijało mnie to z rytmu czytania, bo jak przewracam oczami, to gubię wątek. 😉
Sama intryga była dość ciekawa, nurkowanie w psychologicznych zagwozdkach ludzkiego umysłu i terapia ustawień Hellingera, ale już na początku wytypowałam mordercę. <poprawia na nosie ciemne okularki cwaniaka> Co prawda motyw bym podała inny, bo nie spodziewałam się jakiś wycieczek do PRL-owskich teczek, lewych papierów, „Odess”, „Odesb”, inwigilacji, dezintegracji i dezinformacji. Nie wiem w którym momencie tak się zamotałam, że do teraz zadaję sobie pytanie: czego chciał ten prezes? I chyba będę musiała poprosić o jakieś koło ratunkowe. Może pytanie do publiczności? 😛
Podsumowując: znów, przynajmniej w moim odczuciu, książka jest przereklamowana. Jest poprawna, ale nie urywa guzików. Czegoś mi brakowało… Pomysł terapii Rudzkiego był interesujący, a sam pan prokurator Szacki miał być „wow”, a okazał się przeciętnym facetem w średnim wieku, który w porywach rzuci zabawną frazą. Sięgnę po drugi tom z ciekawości, bo rzekomo akcja zahacza o Sandomierz, w którym bywałam baaardzo często. Jak mnie Miłoszewski w Ziarnie prawdy nie chwyci za serce, to choćby chciał mnie udobruchać akcją w Krakowie, to nie będę go czytać. 😛 Póki co muszę odpocząć od Szackiego, bo mnie wymęczył jego sposób bycia i mam wrażenie, jakbym była tym rozdeptanym ptysiem po zderzeniu z hulajnogą, o którym tak fajnie powiedział…
* * *
Na koniec kącik czepialskiej. 😀
Wtopy autora, czy może raczej korekty:
„- Czy w takim razie umyjesz teraz ząbki i dasz nam trochę czasu, żebyśmy je znaleźli?” – biedna Helcia. Sporo musiała zgubić mleczaków, a jej chodziło tylko o urodziny w McDonaldzie!
„Jak tylko Kuzniecow opuścił siedzibę firmy, Igor wszedł do jego gabinetu. Był bez marynarki.” – „jego” chodziło o Prezesa, a brzmiało jakby była mowa o funkcjonariuszu policji. I nie wiem kto był bez tej marynarki: „jego”, Igor, czy gabinet? 😛