Idą smuty, podkuj buty czyli „Druga szansa. Urzekająca opowieść o miłości i pięknych butach” Marcie Steele

Marcie Steele „Druga szansa. Urzekająca opowieść o miłości i pięknych butach”

O czym jest „Druga szansa. Urzekająca opowieść o miłości i pięknych butach”? – ktoś mógłby zapytać. O…yyy… lekcji tańca? Wciąż rozpamiętywanej żałobie? Nieudanych randkach? Beznadziejnej paczce przyjaciół? A nie, sorry! O butach! No fakt, tak, tak. #superbuty, #kochambuty Sandałki rządzą! Kiedy logika śpi, budzą się zawiedzione demony…


Książka na dzień dobry serwuje nam „emocjonalnego kopa”. No dobra, ani to kop, ani emocjonalny, bo na grzybobraniu więcej się dzieje niż w tym drętwym zerwaniu przez telefon, oczywiście w bożonarodzeniowej scenerii, żeby było tak dobijająco dzięki zapachowi wigilijnych potraw i dyndającej pod sufitem jemiole. Ona czeka, on nie przychodzi, prezenty pod choinką stygną, a to dupek. Nie martw się Riley, będzie jeszcze gorzej, bo oto sklep, w którym pracujesz bankrutuje i za chwilę zostaniesz na lodzie. A masz trzydzieści dwa lata! Pracowałaś tam osiem lat! Chciałaś projektować ciuchy… a tu takie nieszczęścia, oj oj oj. Widzę, że jesteś dzielną babką, będzie dobrze – powiem jak paczka twoich przyjaciół, których prosisz o wsparcie, o burzę mózgów, żeby wymyślić coś, co sklep postawi na nogi (na buty!), a oni mówią ci: dasz radę. Czasem chyba lepiej nie mieć kumpli…

Wreszcie wpadasz na pomysł, że zgłosisz się do lokalnej gazety. Pojęcia nie masz, o czym chciałabyś powiedzieć, ale najwyraźniej liczysz, że dziennikarze – kreatywne istoty, z pustego naleją cały dzban reklamy i interes będzie błyszczeć jak złoto. Twoja zła-i-najgorsza-szefowa-właścicielka-sklepu-Suzanne łaskawie zgadza się na 5% obniżki, więc mimo tego, że chwilę wcześniej uważałaś, że wyprzedaż gówno da, robisz wyprzedaż pisząc ceny na jaskrawopurpurowych gwiazdeczkach.

Pojawia się pomysł, żeby na wystawie postawić krzesło, na którym siądzie oczywiście Riley, bo tak przypadkiem akurat w weekend zrobiła sobie pedicure i równie przypadkiem nosi w torbie czerwone szpilki (wtf?!). Okej, wiem, że temat kobiecych torebek i toreb to studnia bez dna, ale czy którakolwiek pani ot tak, na co dzień, nosi przy sobie te wysokie buty? Może jeszcze w kopertówce? No ba! Ja noszę w najmniejszej kieszonce w dżinsach, bo nie zawsze mam przy sobie torebkę…

Wracając do wystawy. Fotki robi przystojny pan fotograf, który oprócz pstrykania zdjęć, strzela uśmiechami do Riley i nawet niewprawne romantyczne oko już wie, że skrzydła motylków trzepoczą mocno i będzie romans jak ta lala. Szepnę, że tylko dla Jimmiego warto interesować się tym panem, bo może jest zarąbisty w robieniu zdjęć, ale jeśli chodzi o konwersację, pisanie smsów, listów, czegokolwiek, to straszny z niego nudziarz. Żeby tylko z niego!

Ril pracuje z Sadie i Danem. Sadie wciąż, do urzygania rozpamiętuje śmierć męża. Bardzo nie lubię grania na emocjach wszelkimi nowotworami, więc kompletnie nie ruszało mnie jej notoryczne użalanie się nad wszystkim i mówienie, że jest silna tylko dla córki. Do tego laska jak dla mnie ma coś z głową i w końcu nie wiem, czy ona do tego Coopera coś, czy nic.

– Jak możesz ze mną sypiać, skoro nie jesteś pewien, czy chcesz ze mną być?

– Mówisz jak jakaś natrętna szajbuska. – Dan zaczął się śmiać, chociaż był śmiertelnie poważny.

Dan, to misiowaty siewca nieśmiesznych gagów, z którego parskają jego przyjaciółki. Randkuje przez internet, spotykając się co rusz z nowymi, poznanymi w sieci kobietami, raz po raz się rozczarowując: a to tym, że gothka nie pije krwi, a umalowana babka umówiła się z kimś innym. Zabawne, prawda? Ha… ha… h…a…?

Jak się można spodziewać wyprzedaż nie robi furrory, mimo fantastycznego artykułu i Kopciuszka Riley. Wątek z Kopciuszkiem, który mógłby zostać fajnie pociągnięty zostaje zgnieciony w zalążku, a szkoda, bo był w tym potencjał i trochę liczyłam, że na tym autorka zbuduje fabułę. Najwyraźniej jednak uznała, że postawi na taniec. Przy tych szpilkach w torebce to nawet nie wydaje się tak bardzo głupie. Czy takie show uratuje sklep? Czy ktokolwiek będzie szczęśliwy? Czy ta książka kiedyś się skończy? 😉

Kto by pomyślał, że książka, która została tak ładnie wydana: każdy rozdział rozpoczyna strona z roślinnym motywem, a podrozdziały mają szpileczkę rodem z Kopciuszka, do tego bezliterówkowo, z większą czcionką, więc powinno się mknąć przez powieść jak burza – okaże się niestety stratą czasu? Zastanawiam się, czy zawiodła autorka, czy może przekład? Te drętwe dialogi, , przekładanie wszystkiego na jutro, postacie, które naprawdę trudno polubić, bo są jakieś rozciapciane i mdłe, niestety nie sprawiły, że czytałam z zapartym tchem. Owszem, czułam potrzebę dobicia do końca, przekornie zaciekawiona, czy znajdzie się choć scena, która zapadnie mi w pamięć, bo chciałabym mieć mimo wszystko jakieś dobre wspomnienie po lekturze. I cóż…
Na pewno doceniam pomysł, pojawienie się problematyki internetowego hejtu, a także intryg, które można było co prawda rozegrać lepiej, wyraziściej i trochę bardziej je przemyśleć, ale ważne, że są, bo dzięki nim książka nie jest totalnym dnem! Niewątpliwym plusem też jest, że nauczyłam się dwóch nowych słów: „wydębić” i „skaptować”, a także ciekawego, nie wydaje mi się że poprawnego, zwrotu: „nie posiadać się ze zmartwienia”.

Książka nie trafiła w mój gust, myślę jednak, że może znajdą się osoby, które chwyci za serce historia „Chandlera” – sklepu obuwniczego, w którym pracowała Riley, próbując jakoś utrzymać w kupie ten biznes. Może Sadie i to, jak ciężko przeżywa żałobę wyciśnie niejedną łzę, a może jej córeczka rozśmieszy jakąś czytelniczkę. Ja na pewno nie skreślam autorki. Chciałabym przeczytać jeszcze jakąś jej książkę, żeby zobaczyć, czy „Druga szansa” była po prostu trafiona jak kulą w płot, czy może jednak styl tej pani mnie nie kręci i jej książki nie zaprzyjaźnią się z tymi, które mam już w swojej biblioteczce.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu