Pyszne rogaliki z sennym nadzieniem, czyli „Silver. Druga księga snów” Kerstin Gier

Kerstin Gier „Silver. Druga księga snów” (tom II)

Masz wygodną poduchę? Twoja wyobraźnia nie szwankuje i w razie potrzeby przemienisz się w sowę płomykówkę albo podmuch powietrza? Odróżniasz jaguara, geparda i leoparda (zwanego częściej lampartem)? Okej, to pozostaje nam tylko wziąć jakąś rzecz należącą do Liv i możemy ruszać sennymi korytarzami, otwierając drugi tom przygód sióstr Silver.

W gruncie rzeczy nigdy nie możemy być pewni, czy żyjemy na jawie. Może wcale nie jesteśmy prawdziwi, tylko istniejemy wyłącznie w czyimś śnie?

Liv i Mia mieszkają już w Londynie od czterech miesięcy, więc związek ich matki z Ernestem – ojcem bliźniaków Florence i Graysona – wydaje się być czymś poważniejszym, niż dziewczyny zakładały na początku. Czy jednak to jest dom, o którym zawsze marzyły? To pytanie wciąż wisi w powietrzu, niczym mgiełka, która jednak nie zakłóca burzliwego życia domowo-szkolno-uczuciowego sióstr Silver, zwłaszcza Liv, naszej głównej bohaterki. Dziewczyna bowiem dalej nocami przemyka sennym korytarzem, choć najgroźniejszy wróg został już unieszkodliwiony (na pewno?), tym razem w celach randkowych (nie lubię Henry’ego!) lub niczym Sherlock Holmes tropiąc potencjalnego „przestępcę”, który już dokonał włamu do serca ich opiekunki Lottie. Coś jednak czai się w ciemnościach, szeleszcząc złowrogo…

– Czy ty wiesz, ile trwa wieczność? (…) Dłużej niż dożywocie.

Szeleszczą również związki bohaterów. Liv chłonie wyrazy miłości od Henry’ego, niczym bezmyślna gąbka i wydaje się, że to całkowicie wystarcza jej do pozornego szczęścia w tym ich związku. Kiedy jednak dostrzega, że praktycznie nic o facecie nie wie, bańka mydlana w której żyła do tej pory pęka z charakterystycznym „plop” i robi się nieciekawie. W ruch idzie ważka (więcej nie zdradzę – trzeba poczytać 😉 )! Cały czas nie rozumiem dlaczego starsza siostra Silver leci na tego rozczochrańca? Ma pod dachem Graysona – ciacho, do tego miłe ciacho, które przejmuje się jej losem, nawet jakimś komplementem rzuci. Jest zdecydowanie fajniej przedstawioną postacią, niż ten obładowany problemami i patologią Henry, który tylko by się obściskiwał i najchętniej nic nie mówił o sobie… Czy jednak na pewno niczego nie mówi? Skąd Secrecy wie o tym, że nie zaliczył jeszcze Liv? I kim jest ta przebrzydła istota, tak mącąca w życiu szkolno-rodzinnym?!

Ależ to była przyjemna lektura, którą chrupało się niczym popcorn, ciesząc się zarówno jej smakiem – niewątpliwie podsycanym przez żywy język i humor świetnie oddany w tłumaczeniu pani Agnieszki Hofmann, ale także pomysł na kolejne perypetie z udziałem snów, mające wpływ na postawy bohaterów w ich jakże kolorowym nastoletnim życiu. Gier zaserwowała nie tylko emocjonujący i może chwilami cukierkowy wątek miłosny ku uciesze młodych spragnionych takich wrażeń czytelniczek, ale także dorzuciła „złą macochę” w ochrze, elementy roślinno-kryminalne, a także wciąż nierozwikłane tajemnice, które podkręcając ten przyjemny dreszczyk, nie pozwalały oderwać się od książki.

Komu jednak nie zasmakuje ten fantastyczny świat, może pokusić się o wypieczenie sobie rogalików Lottie, na które przepis znajdziemy na końcu książki – można zagryźć ewentualne rozczarowanie (myślę jednak, że te rogaliki prędzej podziałają jako przedłużenie obcowania z twórczością Gier). 😉  W załączniku znajdziemy także spis osób, które wystąpiły w powieści (dla tych, którzy będą czuć się zagubieni, chociaż myślę, że to mało prawdopodobne po lekturze tomu pierwszego), a także reguły śnienia. Aż chce się tego spróbować! – mówi to stara baba, która wkręciła się w młodzieżówkę. 😉

Kerstin Gier trzyma poziom! Piękna okładka kolejny raz nie jest tylko ślicznym opakowaniem, ale zapowiedzią niezwykłego klimatu książki i wręcz krzyczy: „czytaj mnie!”.

No to na co czekasz? 🙂

Przy moich sennych drzwiach czuwa pies obronny ;)

Przy moich sennych drzwiach czuwa pies obronny 😉

 

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina! 🙂

Media_rodzina

 


Książka bierze udział w wyzwaniu:

  Z czyli zawsze chciana, ale nieczytana

  • O matko, cóż za psiak 🙂
    Co mnie, poza psiakiem, urzekło? Na pewno cytat – takie metafizyczne rozważania potrafią nieźle zakręcić we łbie. Ja tam mam już niezłą plątaninę, więc i nad tą jawą i nie-jawą mogłabym się zastanowić i może nawet, chociaż szczerze wątpię, dojść do jakiegoś konkretnego wniosku.

    Kusisz tym przepisem na rogaliki! Mam w domu rogalikożerców 🙂

    • Puchatko, Ty masz tego świetnego kociaka, co to kiedyś swoją miną komentował Twoją recenzję, to ja musiałam pokazać jakiego to ja mam przytulaka. 😀 Swoją drogą bardzo lubi czytać ze mną książki, ciągle wpycha mi łebek w książkę, zwłaszcza kiedy czytam i nie oddycham pochłonięta jakąś historią. 😉
      Wyjęłam z książki takie bardziej poważne cytaty, bo w większości to lekturka na poprawę humoru, przesycona młodzieńczą witalnością i nastoletnim spojrzeniem na świat, w który tak naprawdę dopiero wkraczają, ucząc się na swoich błędach. 🙂
      A wiesz, że pomyślałam, że te rogaliki mogą być wabikiem na Ciebie? 😀 Z premedytacją o tym napisałam. 😛 W książce sporo jest wzmianek o pitraszeniu, więc pewnie i apetyt się wyostrza, nie tylko na lekturę, ale i na obcowanie z garami. 😉
      Serdeczności ślę! 🙂

    • Eh, Kochana, żeby ja jeszcze jadła te wszystkie pyszności, które wyczaruję… Życie Puchatki jest pełne dylematów 😉 Robię, bo lubię, ale nie jem, bo tyłek rośnie 😀

      Tak sobie myślę, że dobrze jest mieć pod ręką kogoś, kto przypomina o oddychaniu. Ewentualnie, jeśli psiaka nie ma pod ręką, można sobie nagrać polecenie „wdech-wydech”. Był nawet kiedyś taki kawał z blondynką w roli głównej 😉

    • Tyłek jest po to, żeby rosnąć, no! 😛
      Podziwiam samozaparcie, zwłaszcza jak się widzi jakie cuda potrafisz wyczarować!
      Nie znam kawału, a coś czuję, że to może być chrupiący sucharek. 😀

  • Nikola T

    Piękny piesek <3 Świetny blog, zapraszam również do mnie <3
    http://zakochaniwksiazkachrecenzje.blogspot.com/

    • Dziękuję za miłe słowa. 🙂
      Pozdrawiam i życzę powodzenia w blogowaniu! 🙂

  • I po co wydawać pieniądze na popcorn, skoro tak smaczny kąsek można znaleźć wśród literackich zagajników? Cieszą mnie tak pozytywne słowa i myślę, że tak fantastyczny świat byłabym w stanie udźwignąć na barach 🙂 A psinka? Zgadzam się z Matką Puchatka – cudo!
    Pozdrawiam 🙂

    • Dziękuję za komplementy dla psiaka. 🙂 Milka jest wielce nimi uradowana ^^
      A myślę, że świat stworzony przez Gier jest na tyle klimatyczny i przyswajalny, że nie trzeba być gorrrącym fanem fantastyki, a wystarczy jedynie dać się ponieść wyobraźni, żeby spędzić z tą serią całkiem przyjemnie czas. 🙂 Także Miłko, jakbyś potrzebowała osadzonego w sennej krainie odmłodzenia – pamiętaj o Kerstin Gier. 😀
      Serdecznie pozdrawiam 🙂

    • Milka??? 🙂

    • Tak jest. 🙂 Tak ochrzcili ją w hodowli prawie 4 lata temu i tak już zostało. 😀

    • Zacne i niewątpliwie słodziutkie imię 🙂

  • Zazdroszczę psiaka. Słodziak nieziemski <3 ja mężowi ciągle napominam o takim pluszaku, ale jakoś pozostaje tylko w strefie moich napominań 😉
    Dobrze, że cykl trzyma poziom i te obłędne okładki kryją równie ciekawą treść.
    Ostatnio w Empiku chyba z 10 minut oglądałam tę książkę z każdej możliwej strony. Zastanawiam się czy wszystko ze mną w porządku 😉

    • Moniczko, to całkiem normalne zachowanie, uwierz mi. 🙂 Nie wiem ile ja minut dotykałam te książki, wgapiałam się w szczegóły okładki i przykładałam je pod światło, żeby błyszczały. 😉 Zdecydowanie nie można przejść obok nich obojętnie. 🙂 To niezwykle pocieszające, że także treści niewiele można zarzucić (oprócz tego, że wolałabym więcej Graysona :P). 🙂
      Ja Mężowi kiedyś trułam o jeża – i mamy jeża, choć już nasz sędziwy pigmejczyk pewnie niedługo przejdzie za tęczowy most… Psiak pojawił się już prawie 4 lata temu. 🙂 Jest świetna i czyta ze mną książki (zwłaszcza najchętniej wciska nos w kryminały, kiedy ja przeżywam jakąś scenę 😛 ), nie tylko przy nich przesypia. 😉
      Moc pozdrowień ślę! :*

    • 😀 No to widzę ze mamy więcej wspólnego niż myślałam 🙂 Uwielbiam jeze i tez mężowi trulam i nawet znalazł mi ogłoszenie 🙂
      Jak taki jeże się zachwują? Nie macie z nim problemów żadnych? Czytałam ze nawet da rade je nauczyć do kuwety się załatwiać. No i ze jedzą kocie jedzenie.

    • Od zawsze czułam, że wiele nas łączy. ^^
      Tak jest, załatwia się do kuwety (ma drewniany żwirek i wymienia mu się go). 🙂 I je kocią karmę, bo robakami od maleńkości gardził. 🙂
      Jedyny problem jest w nocy, bo wtedy często bawi się w artystę i urządza przemeblowanie terrarium. 😉 No i pazurki trzeba obcinać, od czasu do czasu kąpać, temperaturę zachowywać, żeby się nie zahibernował. Jeż ma typowo koci charakter, więc nie każdy będzie pieszczoszkiem jak na tych wszystkich słodziastych filmikach. 😉

    • I tu jest pies, a raczej kot pogrzebany. Moje relacje z kotami układają się, delikatnie mówiąc, bardzo średnio. Umiem się bawić z nimi tylko po „piesku” i nie potrafię traktować w koci sposób 😉 Wnioskuję zatem, że Twój jeżyk należy do mało przytulaśnych?

    • Mało przytulaśny, zdecydowanie. Ma swoje humorki. 😉 Za to piesek nadrabia za niego podwójnie i tylko by się przytulała i rozdawała całuski. 😉

    • Aww! Wyobraź sobie, że cały wieczór oglądaliśmy z mężem filmiki o chihuahua 😀 Chociaż on twierdzi, że mały pies to nie pies to te filmiki z dziwną przyjemnością oglądał 🙂

    • Dobry znak. 😀 Gdyby były jakieś poważniejsze plany w tym temacie, to zapraszam do mailowania. 😀
      Uściski! :*

  • Kaśka P.

    Kusząca 😀

  • Czy mówił Ci ktoś, że Twój pies wygląda jak Gizmo?
    Po pierwsze – rewelacyjna okładka
    Po drugie – absolutnie nie wiem czym się te koty różnią, poza wielkością
    Czy klimat jest jakkolwiek oniryczny czy nie bardzo?

    • Nikt mi nic takiego nie mówił. 😉
      A jeśli chodzi o oniryczność, to myślę, że można powiedzieć, że ociera się o taki klimat. Sporo rzeczy dzieje się we śnie i to rzutuje na życie bohaterów. 🙂

  • Pingback: „Kwak rudy nie szczyty” czyli „Czerwień rubinu” Kerstin Gier |()