Mickiewicz tłumaczy rymem, czyli „Giaur” Byrona

George Gordon Byron „Giaur”

Powieść poetycka, czyli miks liryki i epiki, na dodatek w tłumaczeniu Adama Mickiewicza. Brzmi nieźle. Czy da się opowiedzieć historię nieszczęśliwej miłości rymem, żeby nie tylko podjarać rymującego Stworka, ale przede wszystkim przynieść czytelnikowi refleksję?

Szalone i niebezpieczne uczucie zrodziło się między młodym Wenecjaninem Giaurem, a piękną Leilą, nałożnicą muzułmańskiego baszy Hassana. Młodzi zakochali się w sobie, zbliżyli się do siebie, co było bezprawne, bo kobieta była żoną innego i to jemu bezwzględnie się należała. Giaur jednak na to nie patrzył. Kochał i był kochany. Leila była sensem jego życia. Niestety nie zdołał ocalić swojej ukochanej przed nieuchronną śmiercią z rąk męża. To był cios, który wydobył z jego wnętrza żądzę zemsty. Lecz nawet kiedy dopuścił się zbrodni, nie zaznał spokoju…

Serce się kraje czytając taką historię (chociaż mnóstwo w niej niedopowiedzeń, nierozwiniętych wątków i tajemniczych postaci, które chciałoby się bliżej poznać), bo to kolejny literacki obraz nieszczęśliwej miłości, której tym razem stanęły na drodze muzułmańskie prawa. Żal mi Giaura, który nie mógł pogodzić się ze stratą ukochanej, przez co utracił chęć życia, stał się ponurakiem i niszczał zarówno zewnętrznie, jak i od środka. Wyrzuty sumienia nie dawały mu spać, dręcząc go okrutnie. Z drugiej strony ciężko wybaczyć mu to, co zrobił zaślepiony zemstą. Kolejna śmierć nie przywróciła życia Leili…

Chociaż tłumaczenie przesiąknięte jest archaizmami, tę książkę można przeczytać szybko dzięki rytmowi nadawanemu przez rymy. Tylko nie warto się spieszyć, bo historia nie jest łatwa w odbiorze, nie jest oczywista (chyba żadna opowieść przesiąknięta wynurzeniami emocjonalnymi nie należy do prostych w odbiorze i trzeba się w nią wczuć). Historia Giaura po przeczytaniu musi się uleżeć, trzeba ją podlać odpowiednią dawką zadumy, żeby wykiełkowały z niej przemyślenia. Pewnie gdybym czytała ją w latach szkolnej edukacji sprowadziłabym ją do stwierdzenia: „kochali się, choć nie mogli się kochać, a później wszyscy umarli, wielkie mi halo”. Do wielu klasycznych dzieł trzeba dorosnąć – ta reguła potwierdza się również w przypadku „Giaura” Byrona.

 


Książka bierze udział w wyzwaniach:

  czyli wydana przed rokiem twojego urodzenia (2)

 

KSIĄŻKA, KTÓRA MA WIĘCEJ NIŻ 100 LAT

  • Królewskie Recenzje

    Hmm… zapowiada się ciekawie.

    • Było ciekawie i XIX-wiecznie. 🙂 Warto poznać ten wytwór Byrona. 🙂
      Pozdrawiam 🙂

  • Czytałam lata temu i przyznam, że nawet mi się podobało (poza tym z koleżankami twierdziłyśmy, że jak na wszystkich wymuskanych romantyków Byron całkiem nieźle prezentował się na rycinach :P).

  • Antykwariat z ciekawą książką

    Całkowicie się z Tobą zgadzam , interpretacja utworu, który w latach szkolnych nie do końca był jasny, nieco później na pewno będzie bogatsza, pelniejsza. Warto więc wracać do takich utworów. 🙂

    • Święte słowa. 🙂 Czytanie pod presją czasu i nauczyciela zdecydowanie utrudniało odbiór wielu utworów. Taka powtórka to naprawdę coś wartościowego. 🙂
      Serdecznie pozdrawiam 🙂

  • Czytałam w szkole, bo musiałam, wtedy się męczyłam, mniej niż „Cierpienia młodego Wertera, ale jednak. Ciekawe jak teraz odebrałabym Giaura?

    • Mnie się „Cierpienia…” podobały. 😉 Nie omawiałam „Giaura” w szkole, ale sądzę, że gdybym mając naście, zwłaszcza zbuntowanych lat, nie doceniłabym Byrona, a myślę, że warto poznać jego dzieła, a te które już się poznało odświeżyć. Im więcej doświadczamy w życiu, tym bardziej uwrażliwiamy się na literaturę. 🙂
      Moc pozdrowień ślę 🙂

  • Lubię Byrona i zawsze cieszyłam się, kiedy mieliśmy okazję przerabiać jego lektury. Myślę, że takie książki docenia się z wiekiem 😉

    • Oj tak. 🙂 Zdecydowanie z wiekiem odkrywa się wiele wartości, zwłaszcza w lekturach, które w szkle się tylko „przeleciało”. 🙂
      Pozdrawiam 🙂

  • Wyczytałam w Twojej recenzji przepiękne zdanie, które bardzo obrazuje całokształt utworu: „Historia Giaura po przeczytaniu musi się uleżeć, trzeba ją podlać odpowiednią dawką zadumy, żeby wykiełkowały z niej przemyślenia.” Świetnie to ujęłaś, a mi nie pozostaje nic innego, jak samej wpaść do tej rymowanej doniczki i czekać na konewkę z wodą 🙂 Pozdrawiam!

    • Co za poetycka metafora. 😀 Miłko, ja nie chcę nic mówić, ale może powinnaś pokusić się o wydanie jakieś książki? 🙂 Pomyśl o tym układając puzzle. 🙂
      A „Giaur”, zwłaszcza w tym przekładzie, jest jeszcze fajny dlatego, że ma się dwóch pisarzy w jednym – Byrona i Mickiewicza, więc można nie tylko odkrywać byronizmy, ale także naleciałości z panotadeuszowskie. 😉
      Serdeczności ślę :*

    • Biorąc pod uwagę treści Twoich recenzji, sama powinnaś pomyśleć o własnej twórczości. Ja poszłabym w to w ciemno, przyjmę na bary nawet dużą dawkę poezji 🙂

  • Sonia W.

    Ja właśnie czytałam „Giaura” w liceum, bo był lekturą. I czytałam go jak za karę, bo jak zwykle było za mało czasu na to, żeby się zagłębić, tylko ciągle po łebkach! Dobrze, że o nim przypominasz i to jeszcze w taki sposób, który bardzo zachęca do ponownej lektury. Ale tym razem ze zrozumieniem 🙂

    • Mnie jakoś ominęła w szkole ta lektura, więc teraz nadrabiam klasykę. 🙂
      Dziękuję Soniu za ciepłe słowa rozgrzewające serducho. :*
      Moc buziaków przesyłam :*