„Przeminęło z wiatrem”, czyli o czym Scarlett pomyśli jutro…

przeminęło z wiatrem

Margaret Mitchell „Przeminęło z wiatrem”

Nic na świecie nie może nas zwyciężyć, ale potrafimy pokonać się sami, zbyt mocno tęskniąc za czymś, czego nigdy już nie będziemy mieć. I pamiętając zbyt dużo.

Są w życiu takie książki, których tytuły są znane, ba! często nawet zaliczane do klasyki, ale jakoś tak ciągle nie jest nam z nimi po drodze. Obawiamy się ilości stron, archaicznego języka (bo trudno oczekiwać po książce wydanej w 1936 roku, slangu młodzieży z XXI wieku ), nużącego tła historycznego, przereklamowanego romansu, który na pewno będzie ociekał taką ilością przesłodzonego lukru, aż skutecznie rozgrzeje serca romantycznych duszyczek. Czytając opinię, patrząc na wysokie noty, myślałam sobie dokładnie tak samo o „Przeminęło z wiatrem” i zadawałam sobie pytanie: „co też w sobie może mieć ta książka, że tak o niej trąbią? Za co ona łapie po dziesięć gwiazdek? Dlaczego postać Scarlett O’Hary jest tak znana  w literaturze, skoro tylko romansowała?”. Kiedy skończyłam czytać tę obszerną lekturę, jedno co cisnęło mi się na usta, choć może nie jest to grzeczne określenie, brzmiało: „cholera! Jakie to było pieruńsko dobre!”

Epoka przemian. Wojna, która przestawia wszystko do góry nogami, znosząc niewolnictwo i ucierając nosa możnym plantatorom. Rzućmy okiem na postacie:

Scarlett – rozpuszczona, pozująca na damę egoistka, która wcale nie była piękna, a mimo to umiała zgromadzić wokół siebie tłum adoratorów, lecących na jej słodkie kłamstewka i szmaragdowe oczęta. Materialistka, bezsensownie zakochana w Ashleyu, chyba tylko dlatego, że śmiał wybrać za żonę inną kobietę. Szła po trupach do celu, dosłownie. Ceniona za swoją siłę i determinację, jednak tak ślepa, że niejednokrotnie miałam ochotę chlasnąć ją w ucho! Paliła mosty tam, gdzie powinna łatać ich dziury, zaślepiona chciwością nie dostrzegała, że za pieniądze nie można kupić prawdziwej przyjaźni i oddania, a przede wszystkim docenić tak wielkiego uczucia…

Przepełniona odwagą leżała w srebrzystej poświacie i marzyła o tym, o czym zwykle marzą szesnastolatki, tak rozpieszczone przez życie, że porażka zdaje im się niepodobieństwem, a piękna suknia i ładna cera bronią, którą można pokonać przeznaczenie.

Rhett – och, Butler! Uwielbiam go! Niech się schowają pseudozabawni bohaterowie z ciętym językiem! Ten wąsacz bije ich na głowę swoją ironią, śmiechem i kpiną, a chyba przede wszystkim potęgą miłości. Wymagał szczerości i był rewelacyjnym bodźcem do przemiany Scarlett, choć ta przebrzydła istota ciągle miała fiu bździu w głowie, myśląc, że pełna miska i usidlenie Ashleya będą szczytem jej szczęścia. Rozmowy, które prowadził z O’Harą były majstersztykiem, przy okazji obnażającym jak niedojrzałą istotą jest siedemnaście lat młodsza Scarlett i w jak różnych etapach życia się znajdują. Rhett czytał w niej jak w otwartej księdze i była dla niego przezroczysta, niczym szkło (choć zawsze myślała, że stanowiła dla mężczyzn tajemnicę).

Nigdy nie przegapiaj okazji do zdobycia doświadczenia, Scarlett. One wzbogacają umysł.

Melania – ikona bezinteresownej miłości i radości z życia, nawet gdy z powały coś ci na łeb kapie. Przez długi czas traktowałam ją jako naiwną, głupiutką istotkę, nie dostrzegając, jaki skarb ma Scarlett u swojego boku. Myślę, że jej postać pokazuje, jak często doceniamy ludzi dopiero, kiedy zabraknie ich wśród nas.

Ashley – odbierałam go jako rozciamcianego faceta, który stracił jaja wraz z upadkiem pielęgnowanych od dziecka ideałów i świata, w którym dorastał. Nie umiał się dostosować, przejrzeć na oczy i definitywnie postawić na swoim (no dobrze raz mu się udało, gdy porwał się żeby pomścić Scarlett – ale jedna jaskółka wiosny nie czyni, podobnie jedna akcja nie uczyni z Ashleya mężczyzny (bo honorowym dżentelmenem się urodził)!). Najwygodniej było mu, kiedy opiekowano się nim. Niby mu to doskwierało, ale nic z tym nie zrobił. Wrrr.

To główni bohaterowie, chociaż myślę, że Mammy (murzyńska piastunka) też odgrywała znaczącą rolę. I Pork. I Archie. I sąsiedzi, zwłaszcza babcia Fontaine. Gdyby tak do Scarlett docierały jej słowa…

Bóg przeznaczył kobietę do tego, by była nieśmiałym, wystraszonym stworzeniem i jest coś nienaturalnego w kobiecie, która się nie boi… Zawsze staraj się ocalić coś, czego mogłabyś się lękać, Scarlett… podobnie jak coś, co mogłabyś kochać…

Szalenie podoba mi się opinia Igi, jednej z użytkowniczek portalu lubimyczytac.pl:

„Czytanie „Przeminęło z wiatrem” jest dołujące, bo doprowadza do kilku smutnych wniosków.
Nie ma już takich mężczyzn.
Nie ma już takiej miłości.
I co najgorsze – nie ma już nawet takich książek.”

I właściwie wszystko zostało już zawarte w tych czterech zdaniach. Iga trafiła w sedno. Mitchel stworzyła dzieło niezwykłe (nie dziwię się, że otrzymała nagrodę Pulitzera, a książka stała się legendą), które bazując na wątku miłosnym pokazuje przemiany polityczne, obyczajowe, a przede wszystkim wewnętrzne, które dotykają nie tylko Scarlett.

„Przeminęło z wiatrem” jest wielkim kubłem zimnej wody dla wszystkich, którzy goniąc za marzeniami i chęcią posiadania, nie potrafią dostrzec miłości, która niezauważona i podeptana, może odejść na zawsze.

  • Powieść czytałam na studiach i zapamiętałam z niej głównie wredny charakterek Scarlett 😉 Przyznam, że nie pojmowałam fenomenu tej książki. Główna bohaterka jawiła mi się jako postać niezwykle płytka. Obraz społeczeństwa był tendencyjny – biali „dobrzy” panowie i Afroamerykanie szczęśliwi, że mogą im służyć (nie jestem pewna czy dobrze pamiętam, ale wydaje mi się, że przedstawiciele Północy zostali skrytykowani w powieści za dążenie do zniesienie niewolnictwa, które było apoteozowane).

    Jesienią ciągnie mnie do klasyki i powtórnej lektury znanych tytułów, ale wyzwanie czytelnicze jest w lesie (przede mną jeszcze 20 pozycji, a za punkt honoru postawiłam sobie zrealizowanie pełnego wyzwania), więc niestety muszę trzymać się planu i książkę odświeżę sobie dopiero za jakiś czas.

    • Stworek vel Oka

      Wydaje mi się, że wszystko zależy od tego, jak się do niej podejdzie. Moim zdaniem, jeśli spojrzy się pod kątem historycznym, pewnie dostrzeże się to, o czym pisałaś i może to wywołać nieco kontrowersji. Mnie natomiast w lekturze urzekły postacie, ich charaktery, przywary i zalety, zachowania i postawa na tle zmian społecznych i w obliczu tragedii, które napotykali. Pod tym kątem uważam, że jest to dzieło wybitne i wzbudziło we mnie mnóstwo emocji. 🙂 Ciekawa jestem czy powtórna lektura klasyków pozwoli Ci spojrzeć inaczej na „Przeminęło z wiatrem”. Po cichu mam nadzieję, że tak. 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂

  • No cóż, przyznam, że panią Scarlett znam jedynie z filmów, a ta książka też jakoś mi w ręce nie może wpaść… Ale jak czytam Twoją opinię, to mój wzrok od razu przykuł wątek o panu Wąsaczu. Butler byłby i dla mnie mistrzem ciętego języka, riposty i często ironicznego uśmiechu. Wiem to na pewno! Tak go też pamiętam z filmu, a pisane losy nie mogą być przecież gorsze. Tę literacką legendę rzeczywiście powinnam przeczytać jak najszybciej, a tego niemłodzieżowego języka się wcale a to wcale nie boję 🙂 Pewnie dlatego, że do młodzieży się już nie zaliczam 🙂 Pozdrawiam!

    • Stworek vel Oka

      Im nowsze tłumaczenia, tym język jest mniej archaiczny. 🙂 Ja miałam pozycję z 1997 roku (wiele w niej chochlików i błędów ortograficznych :/), ale nie odebrało mi to przyjemności z czytania, zwłaszcza, że druk był niezwykle wyraźny. Albatros pokusił się o piękne wydanie, które niedawno pojawiło się na rynku! 🙂 Muszę się przyznać, że filmu nie oglądałam przed przeczytaniem (kto wie, może gdzieś kiedyś leciał w telewizji, ale na pewno nie byłam świadomym widzem ;)), a dopiero po lekturze i jest kilka rzeczy, które pominięto, a były znaczącymi elementami, które tylko podkreślały sylwetki bohaterów. I dialogi! W filmie Butlera prawie nie ma. 😉 Zachęcam do przeczytania. Bardzo mnie ciekawi, czy wąsata strzała uroku Rhetta trafi prosto w Twoje serce! 😀

    • Ja nie waham się odpowiedzieć twierdząco już teraz 🙂 Postaram się o któreś z nowszych wydań, choć raczej sprawdzę, co zaserwuje biblioteka 🙂 Pozdrawiam!

  • „Przeminęło z wiatrem” znam wyłącznie z ekranizacji, widziałam ten film kilkanaście razy;) Historia Scarlett zawsze wyzwalała we mnie całą gamę skrajnych emocji i oczywiście wylewałam zawsze wiadro łez na tym filmie 😉 Nie czytałam książki, ale po Twojej rekomendacji bardzo żałuję i będę musiała znaleźć, kiedyś trochę wolnego czasu na tę lekturę i poznać tę opowieść od strony słowa pisanego 🙂 Zaintrygowałaś mnie i rozbawiłaś kolejny raz 🙂 „Rozciamciany facet” ;)) Uwielbiam Twoje poczucie humoru :)) Pozdrawiam ciepło i życzę zaczytanego Tygodnia :*

    • Stworek vel Oka

      Dziękuję za Twoje miłe słowa! Działają na mnie jak krzepiący uścisk! 🙂
      Skoro podobała Ci się ekranizacja, to książka tym bardziej trafi w Twoje gusta! 🙂 Zdecydowanie bardziej pozwala poznać głównych bohaterów i wzbudzić emocje (chociaż nie przeczę, że film to również majstersztyk!). 🙂
      Kto wie, może prezent czytelniczy po akcji Królowej Moli, przyniesie Ci to piękne najnowsze wydanie powieści, które zachwyca okładką (treścią oczywiście również, co się rozumie samo przez się ;)). 🙂
      Gorąco pozdrawiam! :*

  • Zabieram się za tę książkę i zabieram… i zabrać nie mogę 😀

    • Stworek vel Oka

      Znam ten ból. 😉 Zwłaszcza dotyczący klasyków. 😉 Może kiedyś się zbierzesz, myślę, że warto! 🙂
      Pozdrawiam 🙂

  • Mój Boże… Stworku, całkowicie rozwaliłaś mnie swoją recenzją. Wspaniale napisana i naprawdę porywająca! Gdy zaczęłam kiedyś czytać „Przeminęło z wiatrem” odrzuciła mnie właśnie Scarlett, ale z twoją opinią chyba znowu otworzę okładkę 🙂
    Całkowicie zatraciłam się charakterystyce bohaterów, a słowa Igi, które przywołałaś, zapadły w pamięć. Nie wiem, co robić. Czekają na mnie „Dziady”, ale O’Hara również wzywa. Zaostrzyłaś mi apetyt, kochana! Dawno nie dostałam takiego kopniaka, co do książki 😀
    Będę czytać! Przysięgam, jak babcię kocham!
    Ścisk!

    • Stworek vel Oka

      Doskonale wiem, co czujesz! Kiedy poznawałam Scarlett, w kieszeni otwierał mi się scyzoryk, ba! bardzo często nawet nóż i w sumie ta postać nie wzbudza we mnie sympatii do tej pory (nie doceniam tej bohaterki, jestem ślepo zakochana w Rhett’cie! :P). Ty lubisz takich łotrzyków i łajdaków, myślę, że będę zmuszona podzielić się z Tobą moją sympatią do Butlera. 😉 Och, będzie ciężko. 😛
      Ścisku, ścisk! :*

  • Właśnie czytam, a raczej odkrywam po latach na nowo z racji nowego pięknego wydania. Jestem zachwycona pięknym, barwnym językiem, fabułą i oczywiście bohaterami. Ashley to ciapa, ale grunt, że oczytany:) Imponuje mi siła charakteru Scarlett, Rhett wiadomo – same ochy i achy….

    • Stworek vel Oka

      Bardzo się cieszę, że myślimy podobnie. 🙂 Oby więcej takich książek było do odkrywania i tak miłego powrotu po latach. 🙂 Pozdrawiam 🙂

  • Ile już lat zabieram się za tę powieść, nie potrafię zliczyć 🙂 I nie mam wytłumaczenia, wszak piękne, trzytomowe wydanie mam na półce i wiem, po prostu wiem, że byłabym zachwycona, a mimo to migam się i kluczę. Tymczasem tak pięknie i zabawnie napisałaś o bohaterach, że aż mam ochotę rzucić wszystko i po prostu czytać 🙂

    • Stworek vel Oka

      Serdecznie dziękuję za miłe słowa. 🙂
      Sama omijałam ją przez lata, teraz do przeczytania w jakimś sensie zmusiło mnie wyzwanie książkowe. Chwała temu kto je wymyślił! 🙂 Taki zastrzyk motywacji jest dobry, zwłaszcza gdy lektura okazała się strzałem w dziesiątkę. 🙂 Mam nadzieję, że i Ciebie w końcu dopadnie ochota i nie przeminie z wiatrem. 😉
      Pozdrawiam ciepło! 🙂

  • Diana Górska

    Zachęciłaś mnie bardzo! I choć przez długi okres ciągle znajdowałam wymówki, to teraz mam ogromną ochotę na tę historię!:-)

    • Bardzo się cieszę! 🙂 Mam nadzieję, że historia Cię nie rozczaruje, a bohaterowie dostarczą wielu emocji. 🙂 Pozdrawiam 🙂