Gromyko poznałam po lekturze części książek o „Wiedźmie” i babeczka ujęła mnie nie tylko pomysłem na bohaterów, ale przede wszystkim ubawiła tryskającymi humorem dialogami. No to sięgnęłam po trylogię „Rok Szczura”. Skoro czytałam jak polski kot postrzega świat, czemu by nie przeczytać co widzą szczurze oczka zza wschodniej fantastycznej granicy?
Po wojnie Sawrii z Rintarem bieda nastała w wiesce, łapcie nosili tylko gospodarze, a i oni woleli sobie przygruchać pomoc za żarcie, niż za miedziaki. Ryska była mieszańcem, spłodzonym gwałtem przez sawriańskiego wojaka i nie miała w życiu lekko, zwłaszcza gdy w jej rodzinie pojawiło się dziecko jej matki i ojczyma. Wysłano więc dziewięciolatkę do wuja, do gospodarstwa, żeby tam martwili się jak ją wyżywić, a przy okazji zdobyli grzeczną i małomówną pomoc. Dziewucha była prosta, głupiutka, ale przez siedem lat przyuczyła się wiele w zawodzie kury domowej i chciała w przyszłości założyć własną rodzinę i być panią na włościach… W międzyczasie jednak uaktywnił się jej dar… i okazało się, że jest Widząca… Czy to nie pokrzyżuje jej planów?
W gospodarstwie spotkała Żara – kilka lat starszego urwisa, który nieźle potrafił się ustawić i nie miał skrupułów, by brać co chciał, do tego trzymał się zasady: „dużo zarobić, byle się nie narobić”. Dzieci zaprzyjaźniły się i byli nierozłączni, do czasu aż młokos postanowił wybyć do miasta, obiecując przyjaciółce, że jak urządzi się tam, to zamieszkają razem… Zamieszkają?
Odwagę mierzy się nie tylko w straconych życiach, ale też w uratowanych.
Książka rozkręcała się powoli i musiałam zerknąć na okładkę kilka razy, czy to faktycznie TA Gromyko, bo czułam się nieco zagubiona w opisach życia na wsi, wierzeniach w Holgę i Saszego, zawiłości powojennych Sawrii i Rintaru, i klepania biedy z Ryską, naszą główną głupiutką bohaterką, nienawidzącą szczurów. Przez mniej więcej połowę książki były to takie bardziej ludowe bajania, które zapewne miały wkręcić czytelnika w klimat wieskowego życia. Jednak gdy na scenę wkroczył Alk (noś bracie długie włosy jak myyy <3), a jeszcze w duecie z Żarem, to zaczęła się zabawa i nie tylko krowa, ale wręcz słowa zaczęły galopować wciągając w lekturę. I takie powieści to ja lubię!!
– Mawiają…(…) że szczur może wślizgnąć się śpiącemu człowiekowi przez gardło i tak pogryźć bebechy, że tamten będzie przez trzy dni zdychał w potwornych męczarniach….
– I nie tylko przez gardło – skomentował Alk bezlitośnie.
Ryska śpiesznie zacisnęła usta dłonią i parsknęła już do niej, po czym stłumionym głosem poradziła:
– To weź przed snem zawiąż szczękę chusteczką, żeby się nie otwierała.
Szczur ziewnął i oblizał się:
– O to-to, i przy okazji tyłek zatkaj szyszką.
Za co cenię twórczość Gromyko? Że nie skroiła idealnych bohaterów: mamy chudego przeciętnego żółtookiego, dziewczyna też nie jest z Top Model – czyli wizualnie bez fajerwerków, ale jak otworzyć im usta, to robi się prawdziwa komedia, końskie zaloty i w ogóle ubaw na sto dwa. Do tego miłość nie spada na nich od piątej strony i wcale nie jest oczywiste, czy ktokolwiek z kimkolwiek… (no dobra, ja tam się domyślam, ale może jestem Widząca? 😛 ).
Jeśli chodzi o wątki fantastyczne, to mamy tylko dar, coś jak jasnowidzenie, tylko z większym powerem, które da się ogarnąć nawet przez takiego fantastycznego leszcza mojego pokroju. Odbieram „Widzącą” jako przygodówkę z elementami fantastycznymi, a nie rasowy ciężki kaliber z krasnoludami, elfami i smokami, więc myślę, że nawet ktoś, kto na co dzień nie gustuje w tego typu klimatach, może chociażby skusić się, żeby kubkami nabierać radochy z niezwykle żywych dialogów i zabawnych losów młodych ludzi, którzy dopiero co wkraczają w dorosłość.
PS. A tak w ogóle to nawet nie wiem kiedy skończyłam drugi tom – jak dobrze, że miałam go od razu pod ręką! 😉 Teraz MUSZĘ przeczytać „Świecę”, bo koniecznie chcę wiedzieć jak zakończy się ta trylogia! 😀
Myślę, ze lepszej rekomendacji nie trzeba ^_^