Oto dlaczego nie należy drażnić się z drzwiami. Mogą wepchnąć ci klamkę w plecy w najmniej oczekiwanym momencie.
To nie zasługa „ptasiego mleczka”, ani tym bardziej „red bulla”, to nasza zacna Wiktoria, bohaterka stworzona przez zdolną Katarzynę Miszczuk, używając swoich mocy, a może raczej wszechmocy, postanowiła zaserwować nam wycieczkę do Nieba. Tym razem zadanie było proste: przyprawić diabłu rogi, o pardon!- skrzydła (rogi mu już z Piotrusiem chyba przyprawiła ;)). To nie mogły być zwykle podróże między wymiarami i zaświatami, to musiało kipieć humorem i bulgotać przygodami!
Biorąc pod uwagę aparycję Beletha, mogły nam siedzieć na karku dziesiątki dziewuch napalonych na jego nadprzyrodzone przyrodzenie.
Ciekawe jak bardzo nadprzyrodzone?
Złote golemy z pergaminami w pyskach, święty Piotr grający w golfa, czarnoskrzydły Poronioni Moroni, Phylis -Syfilis, poczynania kota Behemota, gadanie z drzwiami, spiłowane zęby zaplutych demonów, Śmierć której można spojrzeć w piękne oczy, putto z opadającymi majtkami, nieziemska herbata w Administracji, fascynujące Jezioro Czasu z przerażającym wielookim strażnikiem, niezwykłe sposoby podglądania bliskich przez zmarłych, którzy przebywają w Arkadii… Moja wyliczanka pewnie nie miałaby końca, bo wizja Miszczuk jest naprawdę pomysłowa, a wszystko to ma wspólny mianownik – Wiki – obecnie śmiertelniczkę, byłą diablicę, o którą zabiegają dwaj atrakcyjni zdrajcy. Wielokrotnie niezrozumiałe były dla mnie jej zachowania, wybory (zwłaszcza końcowe sercowe) i to, dlaczego nie używała mocy tam, gdzie mogłaby nieco pohamować stanowczo za bardzo rozpędzone pragnienia władzy. Bo, w tym przypadku gdzie pieniądze już szczęścia nie dają, kiedy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o panowanie nad światami i zajęcie miejsca Boga. I tym razem to nie tylko Azazel na tak „genialny” pomysł wpadł…
Jeden z pracowników Lucyfera niósł skonfiskowany plecak z taką miną, jakby znajdowała się tam jakaś broń masowego rażenia. Na przykład wiertło dentystyczne.
„Ja, anielica” okazała się równie pozytywną, zakręconą, lekką lekturą, która umila czas w rozleniwione weekendowe popołudnie. Może na początku nie była tak porywająca, jak pierwsza część tej trylogii ( zawiera dużo wzmianek odnośnie poprzedniego tomu, co pewnie jest pomocne, gdy przerwa w czytaniu poszczególnych części jest znacząca), jednak akcja szybko się rozkręca, przybierając momentami nieoczekiwane zwroty i wprowadzając pikanterię. Z ciekawością sięgnę po „Ja, potępiona”, żeby przekonać się jak ostatecznie potoczą się losy naszej głównej bohaterki. 🙂